Go down
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Kichający Park Empty Kichający Park

Pią Sie 18, 2017 2:35 am
Nazwę swą zawdzięcza Gloverowi Hipworthowi, który specjalizował się w eliksirach zdrowotnych i odkrył słynny Eliksir Pieprzowy. To miejsce jest niezwykłe, gdyż niektóre drzewa łaskoczą gałęziami tak długo, aż ktoś nie kichnie. Ponoć w glebie są zakopane różne, przywracające żywotność drobiazgi. Sam park jest raczej niewielki, ale położony w cichym miejscu i ukryty przed wzrokiem mugoli. Jest tutaj mnóstwo zaczarowanych tulipanów, które kwitną przez cały rok, zmieniając jedynie barwę.
Evan Rosier
Oczekujący
Evan Rosier

Kichający Park Empty Re: Kichający Park

Nie Sie 27, 2017 11:49 am
Zapisał się na kurs teleportacji raczej z konieczności, niż z chęci nabycia nowych umiejętności. Nauka go nie pociągała i powoli zbierał się do Kichającego Parku. Irytował go dodatkowo fakt, że musiał przebyć całą wyspę brytyjską, nawet jeśli podróż trwała zaledwie parę minut. Na miejscu zaskoczony stwierdził, że przybył jako pierwszy. O taką nadgorliwość sam siebie nie podejrzewał.
Zajął pobliską ławkę w cieniu. Jak zwykle czarna szata nie była najlepszym pomysłem na letnią pogodę, gorzej że jest to kolor dominujący w jego garderobie. Ciekawe, nigdy wcześniej się nad tym nie zastanawiał. Z fascynacją spojrzał na swoje buty. Były perfekcyjnie czyste i błyszczące, ale wystarczyło wzbić kurz z parkowej ścieżki, aby straciły swój blask.
Cierpliwie czekał, rozłożony na niezbyt wygodnej ławce.
Severus Snape
Oczekujący
Severus Snape

Kichający Park Empty Re: Kichający Park

Pon Sie 28, 2017 3:15 pm
Z powodów tylko sobie znanych nie mógł wziąć udziału w zajęciach z teleportacji organizowanych w szkole, nie pozostawało mu więc nic innego niż wygrzebać te parę galeonów i wybrać się na przyspieszony kurs kiedy tylko trafiła się taka okazja. Chociaż odbywał się on w sporej odległości od jego domu, daleki był od narzekania. Teleportacja była tą umiejętnością, która z pewnością nie raz przyda mu się w przyszłości.
Zjawił się więc w umówionym miejscu, bez cienia zaskoczenia zauważając, że poza nim niewiele było obecnych. Obrzucił spojrzeniem okolice i tych którzy zdążyli się już zjawić, po czym wsparł ramieniem o jedno z rozłożystych drzew. Spojrzenie wbił gdzieś w ziemie przed nim i tak zamierzał oczekiwać na rozpoczęcie.
Emmelina Vance
Szpital św. Munga
Emmelina Vance

Kichający Park Empty Re: Kichający Park

Wto Sie 29, 2017 9:03 am
Zawsze wiedziała, że czkawką odbije się jej to całe nie pójście na naukę teleportacji. Nie była pewna jakim cudem ominęło to ją w jej wczesnych latach młodzieńczych. Nie mogła jednak nic poradzić na to, że porwał ją staż, a potem już praca i zapotrzebowanie było... cóż, niewielkie skoro można używać innych środków. Okazało się jednak, że ten edukacyjny brak jest rzeczywiście poważny, kiedy chce się na przykład pojawić w takim oto miejscu. Musiała włożyć sporo w pracy w dotarcie tutaj! A tak mogłaby w chwilę po prostu wszędzie... tak, taka wizja wydawała się bardzo przyjemna. Poszła więc z uśmiechem na twarzy i liczyła na to, że wszystko pójdzie po jej myśli. To taka mała przygoda! Wreszcie próbowanie czegoś nowego. Zdążyła zauważyć w oddali jakiś ludzi i zastanawiała się czemuż to nie usiedli sobie razem porozmawiać. Szybko jednak dotarło do niej, że nie każdy jest stworzony do rozpoczynania spontanicznych rozmów. Niektórzy nawet tego nie chcą. Postanowiła więc chwilowo pozostawić w spokoju tych samotników z wyboru i stała sobie w miejscu czekając, aż wszystko się zacznie bądź jakiś ciekawy człowiek zechce porozmawiać sam z siebie.
James Potter
Oczekujący
James Potter

Kichający Park Empty Re: Kichający Park

Wto Sie 29, 2017 7:59 pm
Stał w sklepie przy półce z płytami winylowymi i z zafascynowaniem przyglądał się okładce jednej z nich. Cała była w jelenie różki które ciągle kręciły się dookoła. Hipnotyczny wzór sprawił, że i jemu zaczęło kręcić się trochę w głowie, ale nie mógł się od niego oderwać. Co za zespół to wymyślił? Nigdzie nie było nazwy, ale i tak postanowił, że ją weźmie chociażby było nagrane na niej tylko ryczenie jeleni o poranku.
- James? – dosłyszał tuż za sobą. Czy to…
- Evans? Lily Evans? – odwrócił się. Nie do wiary, lata jej nie widział!
- Potter… - przekrzywiła głowę. Wyglądała trochę dziwnie. Rude włosy były dziwnie czerwone, na szyi miała medalion z ogromnym krwawym kamieniem, czarna suknia sięgała do ziemi, a w oczach miała żywe płomienie, naprawdę je widział – Ile to lat? 198? Tak, 198, dobrze pamiętam…
- Serio? – sto dziewięćdziesiąt osiem? Spojrzał na swoje pomarszczone dłonie. Cholera… Był już sędziwym dziadeczkiem!
- Słabo się konserwujesz… Ciągle sam? – westchnęła dając mu jasno do zrozumienia, że zna odpowiedź – Chciałabym ci kogoś przedstawić! Oto moje smarki!
Nagle wyjechała wózkiem zza regału i uśmiechnęła się pokazując śnieżnobiałe zęby. Potter zdał sobie sprawę, że sam już nie ma zębów, a co gorsza, jego szczęka nie miała się już czego trzymać i upadła mu na podłogę, dosłownie. Pewnie zacząłby ją zbierać, ale był w takim szoku, że nawet nie drgnął. Otóż ten wózek, to wcale nie był wózek z zakupami. Był to wózek dziecięcy. Dla bliźniaków. A w środku siedziały dwa smarki. Identyczne. Małe dzieciaczki z nieproporcjonalnie wielkimi głowami bujały się w jednostajnym rytmie, to w prawo, to w lewo, jak w transie. Ich czarne kluskowate włosy ciągnęły się po całym sklepie, nawet Potter okazało się, że na nich stoi. Z nosów zwisały im wielkie zielone gile aż do ziemi, a wzrok miału pusty i zezowaty.
- James, poznaj Jamesa Smarka – Lily uśmiechnęła się przedstawiając swoje pierwsze dziecko – A to, to też jest mały James – znowu się uśmiechnęła, ale w jej płonących oczach pojawiły się łzy – Nazwałam ich na twoją cześć, Potter.
- To dzieci Snape’a – powiedział. Ciekawe jakim cudem jak jego szczęka dalej leżała na podłodze.
- Tak, ale zawsze cię kochałam… A teraz jesteś taki stary…


Potter otworzył oczy. Złapał się za twarz, obejrzał skrupulatnie ręce i usiadł gwałtownie czując ogarniające go mdłości. Co on ćpał? No niby nic… Rozejrzał się po pokoju. Jeszcze kilka szybkich uderzeń serca minęło nim dotarło do niego, że był to tylko zwykły koszmar. Koszmar na początek koszmarnego dnia.
Nienawidził teleportacji. Już z samego rana zdążył nabawić się skrętu kiszek, a czekała go jeszcze cała ich seria dnia dzisiejszego…
Nie bez powodu odpuścił sobie kurs w szkole. Po śmierci Erin nie był w stanie dalej w nim uczestniczyć, było za duże ryzyko że się rozszczepi, albo stanie się coś jeszcze gorszego. Dziś wcale nie czuł się lepiej. Pamiątki spod dębu dalej nie dawały o sobie zapomnieć i nawet przez chwilę przeszło mu przez myśl, by może znowu to odwlec, ale ileż można… Chociażby nienawidził teleportacji najbardziej na świecie i tak wiedział, że będzie musiał wyrobić tę durną licencję i już. Koniec gadania.
Zebrał się więc z łóżka w nienajlepszym nastroju i chlapnął sobie na wstępie eliksir Neelama. Świat może nie stał się przez to barwniejszy, ale poczuł się znacznie lepiej, przynajmniej fizycznie.
Kilka godzin później przekroczył razem z Charlotte próg kominka Fiuu w swoim domu by dotrzeć do Glasgow, a tam niespiesznym spacerkiem udali się do Kichającego Parku. Na rosnące tam drzewa spoglądał podejrzliwie znad okularów, wiedział o ich łaskoczących zapędach, a po ostatnich przygodach pod dębem jakoś nie miał ochoty na takie harce. Trzymał się więc od nich z daleka, a jeszcze dalej od Rosiera i Smarka których ku swemu nieszczęściu tam dojrzał.
- Zacne towarzystwo… - prawie wypluł te słowa. I jednego i drugiego najchętniej udusiłby w tych tulipanach, zapowiadał się naprawdę tragiczny dzień. Sięgnął więc po papierosa i naburmuszony odwrócił się tak by widzieć tylko Charlie.
Charlotte Macmillan
Oczekujący
Charlotte Macmillan

Kichający Park Empty Re: Kichający Park

Czw Sie 31, 2017 9:48 pm
Krzyki budziły ją przez całą noc. Mama znowu kłóciła się o coś z ojcem, znowu słyszała latające talerze, słyszała kroki skrzatów domowych uciekających przed sprzeczką. Słyszała też jak nad ranem zbierają całą porcelanę, więc zeszła do nich, pomagając, w ciszy trwając w porozumieniu, które trwało między nimi od wielu, wielu lat. Jak długo to miało jeszcze trwać? Nie wiedziała, a jednak bała się, że odpowiedź na to pytanie złamałaby jej serce.
Nim ktokolwiek w domu zdążył się obudzić Charlotte umyła się, ubrała i wyszła, kroki od razu kierując w kierunku domu Potterów, w którym to nim James zdążył wstać Macmillan miała okazję zjeść śniadanie, wypić kawę i porozmawiać z panią Potter, która najwyraźniej miała świadomość jak sytuacja w domu brunetki wciąż wyglądała. Gdy jednak przyjaciel zszedł, Charlotte pożegnała się pospiesznie i używając sieci Fiuu przeniosła się do Glasgow, twarz wystawiając w kierunku słońca gdy tylko wyszli na ulice miasta.
Dlaczego do tej pory nie wyrobiła sobie licencji? Głównie z powodu ojca. Jego list oświadczający, że Charlotte MUSI ją wyrobić sprawił, że momentalnie zrezygnowała z uczestnictwa w nim.
Po dotarciu do Kichającego Parku rozejrzała się niespiesznie, czując, że zapowiada się istnie ciekawy dzień.
- Doborowe, rzekłabym. Na lepsze nie moglibyśmy liczyć. - prychnęła z ironią, obserwując spod przymrużonych powiek zarówno Severusa jak i Evana, którym to poświęciła najwięcej swojej uwagi. Dopiero w następnej kolejności spojrzała na kobietę, koniec końców wracając wzrokiem do Jamesa. - Marlene powinna niedługo się pojawić. Opłaciłam jej kurs w ramach prezentu urodzinowego.
Ismael Blake
Hufflepuff
Ismael Blake

Kichający Park Empty Re: Kichający Park

Sro Wrz 06, 2017 10:13 pm
Kurs był dla niej zbawieniem. Kolejnym małym, acz ważnym kroczkiem do szeroko pojętej samodzielności. W końcu umiejętność teleportacji była w świecie czarodziejskim dość istotna i przydatna - pomagała docierać tam, gdzie próżno było szukać kominka, albo pojawienie się na miotle było niemożliwe. Ułatwiała życie i przyśpieszała je, nie pozwalając na marnotrawstwo cennych minut z życia. Nic więc dziwnego, że Ismael wyrzuciła swoje ostatnie galeony na tę zabawę, ani przez moment się tak na prawdę nad tym nie zastanawiając. No bo i po co? Wystarczyła jej świadomość, że stanie się nieco większą, dzielną i samodzielną dziewczynką.
Przysiadła na pobliskim murku, mając w zasięgu wzroku grupkę ludzi, która zapewne była tu w takich samych celach jak ona, a przynajmniej mogłaby sobie dac rękę uciąć, że James i Charlotte właśnie po to tutaj byli. Widząc ich pomachała im, uśmiechając się wesoło, aczkolwiek nie poczyniła jakichkolwiek starań by podejść, zagadać i im poprzeszkadzać. Byli zajęci sobą, a jej bardzo przyjemnie siedziało sie na murku w cieniu.
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Kichający Park Empty Re: Kichający Park

Czw Wrz 14, 2017 2:18 am
Roger Hewitt był spóźniony i doskonale zdawał sobie z tego sprawę, a to wszystko przez tą cholerną papierkową robotę przed samą teleportacją z Ministerstwa Magii. Poszło o oświadczenia. O-świa-dcze-nia! Na co? Na tę lekcję, bo jakiś asystent szefa wydziału przez przypadek je zgubił i kto oczywiście musiał to załatwiać? Dokładnie on. Kiedy więc teleportował się na obrzeża Kichającego Parku pluł sobie w brodę, bo nawet nie zdążył zjeść obiadu, a przecież pani Hewitt takie pyszne kiełbaski zrobiła i mu zapakowała! A teraz? Teraz to dopóki tego nie skończy to... cóż. Zero kiełbasek. Roger był dość niskim mężczyzną, w średnim wieku, z lwią grzywą włosów w kolorze spalonego blondu i jasnymi zielonymi oczami pod którymi były wielkie wory - widać było, że od kilku dobrych dni nie spał najlepiej. Miał lekko zarysowany brzuszek pod szatami i ogólnie sprawiał dość przyjemne wrażenie, choć nie zamierzał za dużo pobłażać na swoich zajęciach. W końcu to był przyspieszony kurs.  Sprężystym, jak na siebie krokiem - a to wszystko po to by pozbyć się tej wewnętrznej frustracji - ruszył w stronę dość rozbitej gromady. Gałęzie drzewa, o które opierał się Severus, zaczęły go łaskotać: na początku delikatnie i nieregularnie, ale kiedy nie reagował, zaatakowały z większą siłą.
Roger rozejrzał się i przywołał wszystkich do siebie ręką.
- Bliżej, bliżej poproszę. Dzień dobry wszystkim i przepraszam za spóźnienie, ale Ministerstwo... cóż lepiej nie kończyć, po prostu przepraszam za spóźnienie. Żeby nie marnować waszego czasu, każdego proszę by się przedstawił i podał jakąś informację na temat teleportacji, a następnie - i sięgnął do kieszeni swojej szaty. Najpierw jednej, potem drugiej. - Gdzie to jest... Merlin by to... - mruczał do siebie, aż znalazł woreczek w wewnętrznej kieszeni odpowiednio zmniejszony. - No i jest!
Wyciągnął jeszcze różdżkę i woreczek wrócił do normalnych rozmiarów.
- Park został przygotowany na dzisiejsze ćwiczenia. Zaczniemy od podstawy, później przejdziemy do czegoś trudniejszego. Tak jak już zacząłem mówić, ale nie skończyłem, po podaniu informacji losujecie sobie przedmiot z tego woreczka, zapoznajecie się z nim bliżej, zapamiętując wszystkie istotne szczegóły i próbujecie sprawić by 'teleportował' się w inne miejsce, powiedzmy... - rozejrzał się i dojrzał jakiegoś samotnego tulipana: wokół niego nie rosło nic więcej. Różdżką wyznaczył cel. - Tam. Dokładnie obok tego tulipana mają się znaleźć wszystkie przedmioty. Im przedmiot będzie bliżej celu, tym lepiej dla Was. Będę obserwował każdego, a na sam koniec udzielę każdemu odpowiednich wskazówek. Kiedy będziecie gotowi po prostu zacznijcie. Ach, i bym zapomniał, każdy zaczyna tam gdzie chce, przy czym, nie można wyjść poza obszar parku ani też przekroczyć linii.
I wyczarował linię, która zaznaczyła teren, dokładnie od miejsca w którym stał.


~
W woreczku znajduje się:
- duży kryształ w kształcie dłoni
- świąteczna skarpeta w ruszające się mikołaje
- świeca o zapachu jagodowych fasolek
- drewniana lalka, która zaczyna się ruszać, kiedy ktoś jest szczęśliwy
- broszka w kształcie brzydkiej  wiedźmy
- błyszczący kalosz
- kokardka w kwiaty
- kubek z twarzą aktualnego Ministra Magii
- nieco zniszczone różowe pawie pióro
- gąbka, która gryzie, gdy poczuje smród
Każdy wybiera, co chce. Działa tutaj zasada, kto pierwszy ten lepszy. Macie 3 próby. Rzucacie jedną kością do nauki teleportacji i jedną kością do pojedynku.

Opcje:
Teleportacja nieudana - przedmiot ani drgnął
Poważne rany - przedmiot się przeniósł, ale w kawałkach
Drobne rany - na przedmiocie pojawiły się drobne rysy
Teleportacja udana - przedmiot przeniósł się elegancko

Od 1 do 2 - przedmiot pojawił się przy waszych stopach, o ile w ogóle drgnął
Od 3 do 4 - przedmiot znalazł się jakoś w połowie drogi do tulipana (nie dotyczy teleportacji nieudanej)
5 - przedmiot znalazł się bardzo blisko tulipana (nie dotyczy teleportacji nieudanej)
6 - przedmiot znalazł się dokładnie przy tulipanie (nie dotyczy teleportacji nieudanej)


Ostatnio zmieniony przez Mistrz Gry dnia Czw Wrz 14, 2017 11:01 pm, w całości zmieniany 2 razy
Ismael Blake
Hufflepuff
Ismael Blake

Kichający Park Empty Re: Kichający Park

Czw Wrz 14, 2017 2:49 pm
Siedziała na murku podziwiając wszelkie uroki otaczającego ją krajobrazu. I nieuroki też. Przyglądała się właśnie jakiejś bardzo brzydkiej kobiecie, kirdy do jej uszu doszedł głos ich nauczyciela. Podniosła się więc leniwie i zmniejszyła dystans do mężczyzny, grzecznie słuchając co też ma im do powiedzenia. W sumie nic nowego; trochę marudzenia, narzekania i wymagań. Pewnie dokładnie tak samo odbywały się lekcje w Hogwarcie, chociaż z tego co pamiętała tamten facet był o wiele bardziej... mniej przyjemny.
Zbliżyła sie do worka, wyciągając do niego rękę i jednocześnie zastanawiając się nad tym co może powiedzieć.
-Teleportacja jest jednym z najszybszych sposobów przemieszczania się, ale niekoniecznie bezpiecznym. Podczas teleportacji, kiedy nie jesteśmy odpowiednio skoncentrowani luv robimy to w pośpiechu, może dojść do rozszczepienia* czyli powstania poważnych ran wywołanuch niewłaściwą aportacją w danym miejscu. - czy jakos tak. Wyciągnęła z worka gabke i sunela sie, robiąc miejsce innym. A kiedy już skończyli gadać oddalila sie w jakies ladne miejsce i dprobowala swoich sil w przemieszczeniy gąbki. Oczywiście skutkiem gorzej jak miernym, bo przedmiot nie ruszyl sie nawet o milimetr.

*nie mam teraz jak sprawdzic czy bylo to poprawne określenie bo pisze z telefonu, ale najwyzej to poten edytuje.
Isma wzięła gąbkę, która gryzie gdy czuje smród. Elo.


Ostatnio zmieniony przez Ismael Blake dnia Czw Wrz 14, 2017 2:55 pm, w całości zmieniany 1 raz
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Kichający Park Empty Re: Kichający Park

Czw Wrz 14, 2017 2:49 pm
The member 'Ismael Blake' has done the following action : Rzuć kością


#1 'Pojedynek' :
Kichający Park Dice-icon
#1 Result : 4

--------------------------------

#2 'Teleportacja' :
Kichający Park Dice-icon
#2 Result :
Kichający Park Wsjeu2S
Emmelina Vance
Szpital św. Munga
Emmelina Vance

Kichający Park Empty Re: Kichający Park

Czw Wrz 14, 2017 9:58 pm
Emmelina nie miewała jakiś szczególnych problemów ze swoimi wiekiem albowiem nigdy jak dotychczas nie zdążyła się poczuć staro jednak, nie dało się jednak ukryć, że nie należała do najmłodszych istot w tym gronie. Co wydawało się jej zabawne. Miała tyle czasu, by się tego nauczyć, więc czemu u licha to się wcześniej nie zdarzyło?  Nie przejęła się jednak tym jakoś specjalnie. W końcu nie przyszła tutaj jako 80 latka, więc chyba nie ma się czym martwić. Poczuła się tylko troszkę jak w szkole, kiedy to czekała na swoją kolej i próbowała przypomnieć sobie cokolwiek ciekawego, by mieć informację do sprzedania.
- Im większa jest odległość tym bardziej zwiększa się ryzyko rozszczepienia się - To pamiętała, bo zawsze smuciło ją, że wcale nie tak łatwo byłoby zwiedzać tym sposobem inne kontynenty. Ostatecznie jakby to zrobić po kawałku (nie ciała tylko z przerwami na zwiedzanie gdzieś bliżej) to pewnie się da, jednak to nie to samo, co by się chciało... Nie narzekała jednak, wręcz powiedziała to z uśmiech i sięgnęła do worka po jakieś cudo, które skrywało. Trafiła się jej kokardka w kwiaty, taki milutki przedmiot. Oglądała go przez chwilę, co by dobrze zapamiętać cóż to takiego i zabrała się do dzieła. W końcu nie mają całego dnia.
Nie powinno być aż tak źle, prawda? Najwyżej dobije kokardkę. Dobrze, że nie ćwiczy się na zwierzętach. To byłoby barbarzyństwo. A tak to tylko przedmiot, czyż nie?
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Kichający Park Empty Re: Kichający Park

Czw Wrz 14, 2017 9:58 pm
The member 'Emmelina Vance' has done the following action : Rzuć kością


#1 'Nauka Teleportacji' :
Kichający Park Dice-icon
#1 Result :
Kichający Park Wsjeu2S

--------------------------------

#2 'Pojedynek' :
Kichający Park Dice-icon
#2 Result : 3
James Potter
Oczekujący
James Potter

Kichający Park Empty Re: Kichający Park

Czw Wrz 14, 2017 10:57 pm
Widok Smarka jedynie przypomniał mu o koszmarze i fakcie, że ten dupek jest teraz dużo bliżej Lily niż on. Myśl, że pewnie widują się niemal codziennie nie dawała mu spokoju. Najgorsza była jednak świadomość, że nie ma on na to wszystko najmniejszego wpływu. Naprawdę musiałby Snape’a udusić w tych tulipanach, ale pozbywając się problemu jakim było jego istnienie, pogłębił by tylko drugi, większy, którym był niezaprzeczalny fakt, że Lily ma go po prostu gdzieś.
- Prezentu urodzinowego? – Charlie skutecznie sprowadziła go na ziemię. No tak, wiedział że Marlene miała urodziny jakoś w wakacje, ale to jakoś było jedynym co w przybliżeniu mógł właśnie ustalić. To była kolejna działka w której był totalnym gumiakiem. Daty. Czegokolwiek. Swojej mamie kiedyś złożył życzenia urodzinowe miesiąc wcześniej. Razem z ojcem. Tak, to dziedziczna przypadłość, trochę wstydliwa, ale da się z tym żyć – Sprecyzujesz? – poprosił pokornie, posyłając jej jeden z tych swoich zmieszanych, uroczych uśmiechów.
Natomiast uśmiechem z innej serii przywitał Ismael, a zaraz później skrzywił się widząc przybyłego nauczyciela. Zdążył już się przyzwyczaić do życia bez nauki i wcale za nią nie tęsknił, szczególnie że była to nauka czegoś tak nieprzyjemnego jak teleportacja.
Skończył papierosa i razem z Charlie skierował się w stronę Rogera Hewitta. Nie miał pojęcia, czy prowadził on również kurs w Hogwarcie, mało pamiętał z tamtego okresu, a i tak na żadnych zajęciach się nie stawił, więc w sumie nic to nie zmieniało. Koleś mógł znać jego ojca, ale sam James go nie kojarzył i wątpił by ten znał powód dla którego Rogacz zrezygnował z kursu w szkole. Ręce schował do kieszeni, a tych z których obecności tak bardzo się nie cieszył, traktował jak powietrze. Chciał by ten dzień skończył się jak najszybciej, więc gdy tylko pochwycił spojrzenie nauczyciela, sam się przedstawił i dodał – Przy teleportacji ważna jest zasada ce-wu-en, celu, woli i namysłu – z woreczka wyciągnął świąteczną skarpetę w ruszające się mikołaje i nie czekając, aż reszta wykona ten rytuał, wrócił do miejsca w którym wcześniej stali z Charlie.
Pojawienie się linii przypomniało mu o przygodzie pod dębem ostatniego wieczoru w Hogwarcie – Świetny początek… - skwitował i po ówczesnych oględzinach skarpety rzucił ją na trawę przed siebie. Poprawił okulary na nosie i kilkukrotnie przemierzył wzrokiem odległość jaką jego artefakt musiał pokonać do tulipana.
Zasada ce-wu-en. Ce-wu-en. Ce-wu-en - powtarzał w myślach, ale nijak nie mógł skupić się na tym by rzeczywiście wprowadzić ją w życie, a nie tylko wmawiać sobie, że tak powinien. Wyciągnął przed siebie różdżkę i pewnie za bardzo rozdrażniony posłał świąteczna skarpetę do tulipana.
Nijak święta nie pasowały do kwiatków, więc nic dziwnego, że cały ten zabieg diabli wzięli. Trzasnęło porządnie, aż Potter zobaczył iskry przy znikającej skarpecie i prawie mógłby przysiąc, że poczuł dym. Teleportowana skarpetka błysnęła na czerwono pojawiając się w powietrzu w połowie drogi do tulipana i powoli opadła na ziemię. Zwiewnie i z gracją, albowiem po tym całym zabiegu nie była już ciężką, grubą skarpeciuchą, a zwiewnymi skrawkami materiału, wcale nie przypominającymi tego czym były chwilę temu. Potter niechętnie podszedł do niej i marszcząc brwi chwilę przyglądał się kamasutrze jaka wyprawiały posiekane Mikołaje na trawie.


Ostatnio zmieniony przez James Potter dnia Czw Wrz 14, 2017 11:13 pm, w całości zmieniany 1 raz
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Kichający Park Empty Re: Kichający Park

Czw Wrz 14, 2017 10:57 pm
The member 'James Potter' has done the following action : Rzuć kością


#1 'Pojedynek' :
Kichający Park Dice-icon
#1 Result : 4

--------------------------------

#2 'Teleportacja' :
Kichający Park Dice-icon
#2 Result :
Kichający Park X4Vq4IZ
Evan Rosier
Oczekujący
Evan Rosier

Kichający Park Empty Re: Kichający Park

Pon Wrz 18, 2017 6:17 pm
Leniwym krokiem zbliżył się do prowadzącego. Nie zapamiętał jego nazwiska, ani się o to nie starał. Jednocześnie lekceważył słowa obcego człowieka i niezbyt uważnie go słuchał. Zbliżył się do woreczka i wylosował duży kryształ w kształcie dłoni. Miał już się wycofać, gdy ponaglony do udzielenia odpowiednich informacji ze zniecierpliwieniem w głosie się przedstawił i na poczekaniu powiedział jakąś głupotę na temat teleportacji.
- Możliwa jest teleportacja łączna z czarodziejami, którzy nie są w stanie samodzielnie się teleportować,
nawet wbrew ich woli.

Odszedł kawałek dalej i z całych sił skupił się na swoim przedmiocie. Wyobrażał sobie jego nowe miejsce położenia. Jednak wyobraźnia nie była jego mocną stroną. Równie trudno było mu trudno się skupić w towarzystwie tylu osób, z którymi wolał nie obcować.


Ostatnio zmieniony przez Evan Rosier dnia Pon Wrz 18, 2017 6:18 pm, w całości zmieniany 1 raz
Sponsored content

Kichający Park Empty Re: Kichający Park

Powrót do góry
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach