Go down
Mistrz Labiryntu
Mistrz Gry
Mistrz Labiryntu

Stara sala rozpraw Empty Stara sala rozpraw

Pon Wrz 02, 2013 2:10 pm
Jeśli tylko do niej wejść, widać salę stworzoną na owalu, przypominającą typową salę sądową, tylko obrośniętą kurzem i marniejącą w braku potrzeby używania jej.
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Stara sala rozpraw Empty Re: Stara sala rozpraw

Czw Kwi 30, 2015 11:28 pm
Cały poprzedni dzień personel sprzątający Ministerstwa Magii dbał o to, by doprowadzić nieużywaną salę sądową do porządku i przygotować ją na dzisiejszą rozprawę. Pomieszczenie znacznie mniejsze od tego, w którym następowały spotkania Wizengamotu, nadawało się idealnie do przeprowadzenia sprawy, jaka nie miała karać winnych (którzy z jasnych powodów nie mogli się zjawić), ale wyjaśnić sprawy, których szczegóły po dzień dzisiejszy pozostawały zagadką dla całego świata magii. Już od rana korytarze Ministerstwa oblegali złaknieni nowinek dziennikarze, atmosfera była bardzo napięta i wszystkie oczy zwrócone były na ogromne wrota, które prowadziły do jednej z sal na dziesiątym piętrze. Dotychczas jej skrzydła uchylono ledwie trzy razy: za pierwszym, kiedy wpuszczono trzech wybranych przedstawicieli mediów; w tym dziennikarza Proroka Codziennego, za drugim - czteroosobową grupę przysięgłych, a za trzecim samego Ministra Magii, którego obecność poruszyła zebranych w bardzo pozytywny sposób. Obywatele magicznej części Wielkiej Brytanii z zachwytem przyjęli informacje, że głowa ich rządu interesuje się dobrem uczniów.
Nawet jeśli na zewnątrz nadal trwało wzburzenie i pomruki, wewnątrz sali było przeraźliwie cicho. Po kilku minutach oczekiwania jeden ze strażników pilnujących wrót, przeszedł kilka sporych kroków w przód, podczas gdy drugi zajął się odblokowywaniem zamka.
- Proszę wstać, sędzia idzie. Dzisiejszą rozprawę poprowadzi sędzina Septima Nott.
Starsza kobieta, której wychudłe i przeraźliwie wysokie ciało obleczone było w oficjalny strój sędziego, wkroczyła do sali, miarowo postukując obcasami i przecięła pospiesznie jej centrum, żeby znaleźć się na specjalnym wzniesieniu i przystanąć przy masywnym biurku.
- Proszę usiąść. – poleciła cierpkim tonem i sama zasiadła na krześle z ciemnego drewna, którego piękne, zdobione oparcie wyrastało w górę nawet ponad jej elegancko upięte w kok, siwe włosy. - Otwieram rozprawę dotyczącą serii brutalnych morderstw, do których doszło na terenie Szkoły Magii i Czarodziejstwa, osadzonej w zamku Hogwart na terenie Szkocji. Do dziś stwierdzono zgon ośmiu uczniów - jeden z nich przypuszczalnie popełnił samobójstwo poprzez wykrwawienie się zaraz po tym jak nakreślił on własną krwią podejrzany napis na ścianie w sali balowej, w czasie trwania Balu Bożonarodzeniowego. Natomiast pozostali padli ofiarą brutalnego morderstwa. Podejrzanym w tej sprawie jest czarodziej Vincent Nightray, były nauczyciel Numerologii, który okazał się być wampirem. Znaleziono go martwego w gabinecie samego nauczyciela wraz z jednym z uczniów, którego życie w ostatniej chwili dało się uratować. Uczeń też jest jedynym świadkiem wszystkiego, do czego doszło tuż przed śmiercią Pana Nightray'a i to jego będziemy dzisiaj przesłuchiwać. - mówiła, otwierając dość gruby, zszyty ze sobą plik zapisanych po brzegi dokumentów. Wygładziła je pomarszczonymi, uzbrojonymi w długie paznokcie, palcami i spojrzała uważnie na pilnujących drzwi strażników. Nie potrzebowała okularów, jej wzrokowi nawet w tym wieku nic nie umykało.
- Proszę wprowadzić świadka.


Ostatnio zmieniony przez Mistrz Gry dnia Pią Maj 01, 2015 8:18 pm, w całości zmieniany 1 raz
Laum Rökkur
Minister
Laum Rökkur

Stara sala rozpraw Empty Re: Stara sala rozpraw

Pią Maj 01, 2015 2:18 pm
Znowu stado reporterów, znowu wielkie zamieszanie – co w tym dziwnego, skoro po rozmowie z dyrektorem Hogwartu zdecydował się wziąć jednego z wychowanków domu Kruka na przesłuchanie, które powinno było go czekać już dobry miesiąc temu, biorąc pod uwagę wszystkie następstwa, aczkolwiek nie udało zabrać się go z Munga, kiedy nie trwał pod kuratelą nauczycieli i Dumbledora – zwolnił się dobrowolnie, jako że jest pełnoletni, tydzień wcześniej, niż powinien był wyjść, motywując swoją decyzję faktem, że ponoć źle się czuje w szpitalu i tyle po nim było – wrócił do szkoły, a tam nie można było sobie wejść ot tak... trzeba było czekać na odpowiedniejszą okazję i ta przyszła jak zesłana z nieba przy tragicznej bitwie, jaka rozegrała się na błoniach, a którą ponoć mieli spowodować młodociani wyznawcy Voldemorta – zgodnie z wymogami ręce Krukona zostały sprawdzone, bo choć to, co opowiedział, było wiarygodne i jak na razie nie było podstaw, by sądzić inaczej, zwłaszcza, że cała szkoła huczała od tego, że ktoś próbował wyczarować Mroczny Znak przed nią, tym nie mniej formalności musiała stać się zadość. Sam Laum zastanawiał się długo, czy powinien uczestniczyć w dalszej części przesłuchania, jako że miał zdecydowanie ciekawsze rzeczy do roboty niż siedzenie i słuchanie, co jakiś chłoptaś ma do powiedzenia, zgodnie ze swoją własną wolą, ograniczoną czymś tak trywialnym, jak sumienie – wszak kłamać, przed sądem..? Nieee, no skąd, przysięga obowiązuje, przysięga jest święta... Sraty-pierdaty – jak ktoś ma mocne nerwy i dobrą bajkę do sprzedania, to wszystkich może z łatwością omotać... tylko czy jest to w stanie zrobić gówniarz, co jeszcze nawet nie kończy Hogwartu? Zwłaszcza, że, jak na oko Ministra, nie wyglądał na zbyt spokojnego, powiedziałby, że wręcz przeciwnie... Sama presja, jaką wywołuje akt przesłuchania, sama groźba, która wisi w powietrzu, że może się być skazanym, a która pojawia się nawet kiedy ktoś jest niewinny – co zabawniejsze zazwyczaj to ci drudzy przeżywają większy koszmar od tych coś na sumieniu mający... a może to polega na tym, że przecież trudno znaleźć kogokolwiek z duszą czystą jak łza?
Minister pojawił się na przesłuchaniu. Ogłaszając, że bardzo zależy mu na tym, by potwierdzić niewinność ucznia i przekonać się, że w obecnie kształtującym się pokoleniu leży nadzieja dorosłych, która nie może zostać pogrzebana, aby każdy z nas mógł spokojnie ustąpić miejsca młodszym, przekazując im resztki swej wiedzy – taak, wszystko dla dobrego wizażu, a zagranie to było, rzecz jasna, czysto ku poparciu – ni mniej, ni więcej.
Wszedł na salę rozpraw i zajął wolne miejsce, będąc tutaj tylko biernym widzem i nie zamierzając się wtrącać do całości – w końcu nie miał nawet takich upoważnień, a nadużywać stołka Ministra nie wypadało.
Sahir Nailah
Oczekujący
Sahir Nailah

Stara sala rozpraw Empty Re: Stara sala rozpraw

Czw Maj 07, 2015 4:43 pm
Gdzie idą źli kolesie, którzy po wyciągnięciu różdżki nie myślą o tym, żeby rozbroić przeciwnika, żeby potraktować go drętwotą – wyciągają ją po to, żeby zabić, żeby sycić się zapachem krwi, która dla wszystkich będzie miała ten nieprzyjemny, żelazisty wydźwięk, a dla takich jak ty jest wonią, której nie można porównać do niczego – cudowną, jedyną w swoim rodzaju, którą nie można się przesycić... To... paskudne. W jakiś sposób ciągle było ci niedobrze, kiedy przypominałeś sobie własne czyny, umotywowane pragnienie znalezienia spokoju – tymaczasem spójrz na siebie – idziesz z opuszczoną głową, wokół uczniowie spoglądają, jak prowadzi cię dwójka aurorów, masz skute ręce, nie masz różdżki, brzuch boli cię niemiłosiernie, nie potrafiłbyś się wyprostować nawet jakbyś chciał, a rana na dłoni ledwo co się zasklepiła.
Miałeś tutaj zostać.
Miałeś doskonały plan, z doskonałym rozpoczęciem i zakończeniem, miałeś idealną bajkę, w którą wszyscy mieli uwierzyć, podczas gdy aktualnie, prowadzony jak krowa na rzeź, potrafisz tylko zadawać sobie jedno pytanie, jak uświęcona mantra: czy trafię do Azkabanu..? – nie było nawet weń miejsca na pytanie, jak tam będzie, nie było miejsca na rozważanie za i przeciw – praktycznie można było uznać, że ta mantra była już zrodzonym faktem, nawet... nie potrafiłeś być smutny. Nie potrafiłeś być zły, rozczarowany, zrozpaczony – doskonała pustka (nie była to obojętność) wchłonęła cię całego, zezwalając tylko na czynienie odruchowych rzeczy, kiedy słyszałeś od aurorki krótkie komendy... chociaż zazwyczaj nic nie mówiła. Prowadziła cię w ciszy – w końcu drugi auror się od was oddzielił, a ona teleportowała się z tobą na ulicę Londynu, by powieść do czerwonej budki telefonicznej.
Po prostu szedłeśna przesłuchanie – nikt nie raczył cię oświecić, czego dokładnie przesłuchanie ma to dotyczyć.
Może Colette nie wytrzymał presji i wszystko wyśpiewał, może ktoś wziął go na przesłuchanie..? - Tak, taka myśl również zaświtała w wampirzej głowie, ale jedyne co wywołała to lekki uśmiech na zbielałej, zbolałej twarzy – sam sobie potrafiłeś odpowiedzieć, że to jest niemożliwe, nawet jeżeli popisujesz się teraz łatwowiernością i jesteś świadom, że ty po prostu chcesz, żeby tak było – tak, że Colette pozostanie wierny, obojętnie, co by się stało, a z drugiej strony – lepiej, żeby wszystko powiedział i się od ciebie uwolnił, prawda? Nie wiedziałeś, gdzie tu leży granica twoich egoistycznych zachcianek, bo z niezadowoleniem musiałeś przyznać, że ta najgorsza ze wszystkich cech, której nienawidziłeś najbardziej, kiełkowała w tobie coraz mocniej... czyż błonia nie były tego przykładowym dowodem?
Dany został ci spokój – wiecie, w końcu mimo wszystko nie szedł na rzeź, a cokolwiek go tam czekało, był z tym pogodzony, był gotów na konsekwencje swych czynów, jeśli popełnił jakiś błąd w tym, co robił, a nie wątpił, że popełnił – mimo całych swych możliwości umysłowych nie był Bogiem i nie wiedział, co nauczyciele mogą znaleźć na błoniach, nie wiedział, czy maska zadziałała w pełni, nie wiedział, czy Rockers coś powie, a jeśli tak, to co? - pewnie wykorzysta bardzo chętnie plotki, które Nailah rozesłał wszem i wobec – w jakiś sposób wierzył w ich niewypowiedziany, niezapisany pakt, w którym żaden z nich nie doniósł i nie doniesie na tego drugiego, obojętnie, co by zrobili – łączyło ich zbyt wiele sekretów, zbyt wiele czarnej magi, zbyt wiele... trupów. Więc, tak – dany został mu spokój z faktu bycia przygotowanym na wszystko... Przynajmniej tak mu się wydawało, że był gotów. Nie był. W najbardziej śmiałych dociekaniach nie widział opcji, która rozegraa się tuż przed jego nosem – Bellatrix, TA Bellatrix pojawiła się w zaułku i jednym ruchem rozprawiła z miłą, blond-włosą aurorką (chyba miłą, w sumie Nailah nie zamienił z nią zbyt wielu słów) – nie można tutaj było mówić o jakiekolwiek walce czy próbach oporu... zebrała parę jej włosów i wrzuciła do fiolki, którą potem wychyliła – eliksir wielosokowy... Nawet jeśli by nie rzuciła na ciebie zaklęcia unieruchamiajaćego, nigdzie nie potrafiłbyś pójść – stałeś z szeroko rozwartymi powiekami, zszokowany, wmurowany w ziemię, przypatrując się jak najsłynniejsza Śmierciożerczyni przybiera postać aurorki, łapie cię za ramię i wciąga do Ministerstwa... Nie było ani "me", ani "be" – miałeś siedzieć cicho... i wiedziałeś, że MUSISZ siedzieć cicho, a dodatkowo – musisz zachować spokój, chociaż akurat zdenerwowanie nie zostanie na pewno podejrzanie odebrane – w końcu jesteś gówniarzem na przesłuchaniu, możesz się denerwować... a fat, że nikt raczej nie wie, że denerwujesz się nie samym przesłuchaniem, a przemierzaniem korytarzy z panią Black przy boku to już kompletnie inna śpiewka... Gula ci podchodziła do gardła, wszystkie mięśnie napinały, gdy twój umysł próbował biec przed ciebie, nie pozostawiając ci chwili na złapanie oddechu – jak, czemu, kiedy, po co, o co chodzi?! Milion wszystkiego, nad czym powinieneś się zastanowić, a nie bardzo był czas – serce uderzało ci mocno w klatce piersiowej, rozsyłając po kończynach nieprzyjemne impulsy, ogniskujące się w wypalonej ranie na boku – musisz się skupić na przesłuchaniu, skup się, Nailah...
Wszystko to stało się tak nieprzejrzyste i nierealne, że miałeś wrażenie, iż stąpasz przez kiepsko ułożony sen.
Błyski fleszy zaatakowały cię, kiedy tylko zjechaliście windą tam, gdzie miało się odbyć przesłuchanie – flesze, hałas, pytania nakładające sięna pytania- znowu one... Tym razem jednak nie były tymi, które wypływały z twego wnętrza – płynęły z zewnątrz, zaszczuwając cię – bardzo chętnie byś się odwrócił i uciekł – gdziekolwiek, dokądkolwiek – widzisz, Nailah, uwierzyłeś idiotycznie w obiecany ci spokój przez Collinsa i widzisz, gdzie teraz jesteś? Niedobrze, Nailah, nie dobrze – ten spokój był w zasięgu twych rąk, miałeś wsiąść do lokomotywy, miałeś odjechać z tej stacji i nigdy nie wrócić, jednak mignęła ci para dwukolorowych tęczówek.
Nie wiedziałeś nawet kiedy zrezygnowałeś z marzenia śmierci.
Machinalność odruchów porażała...
Aurorka (a raczej Śmierciożerczyni w postaci aurorki) zrobiła wam przejście i drzwi za wami się zatrzasnęły, kiedy tylko zostałeś zaproszony do sali – kobieta posadziła cię na krześle na środku sali i rozkuła nadgarstki – w pierwszej chwili nie podniosłeś nawet spojrzenia na sędzinę i tych, którzy we wnętrzu siedzieli.
Czyżby Śmierciożercy się troszkę zdenerwowali, że całą winę wydarzeń na błoniach zrzuciłeś na nich..?
Heh, nie byłoby to takie głupie, co, Nailah?
Nie przewidziałeś tego.
Nie jestem pewien, czy to się w ogóle dało przewidzieć.
Bellatrix Black
Przestępczość
Bellatrix Black

Stara sala rozpraw Empty Re: Stara sala rozpraw

Czw Maj 07, 2015 8:29 pm
Zadanie jakie otrzymała Bellatrix było wyjątkowo jasne, niestety proste już nie do końca. Wystarczył jeden błąd, jedno potknięcie czy to z jej strony czy też ze strony tego chłopaka którego ma przez pewien czas pilnować, aby wszystko szlag trafił, a wtedy... cóż na pewno nie było by za ciekawie. Na szczęście dostała bardzo szczegółowe wskazówki od Ministra Magii, przez co odbicie wampirka było tylko formalności.
Śmierciożerczyni teleportowała się na wyznaczone miejsce o odpowiedniej godzinie, i rozpoczęła się walka. Nikt nie znał tego planu, ministerstwo nie mogło mieć żadnych przecieków, dlatego też zdziwienie kobiety było czynnikiem który działał na korzyść Bellatrix. Sama walka nie trwała długo. Pani Black była znacznie bardziej doświadczona w rzucaniu zaklęć, i bardziej sprawna, co więcej jej tarczę stanowiły czarnomagiczne zaklęcia. I tak naprawdę tylko głupiec by zaprzeczył, że zaklęcia z tej ciemnej strony mocy są nieprzydatne. Nie czekając długo wyrwała kilka kosmyków włosów aurorki i wsypała do fiolki, zakręciła naczyniem kilka razy, po czym wypiła trochę płynu. I takim o to sposobem przed Sahirem za miast śmierciożerczyni stała ta sama blond aurorka. Bella spojrzała na ciało kobiety. Nie można jej tak zostawić na środku ulicy. Dlatego też nie czekając długo zawlokła do jakiegoś ciemnego zaułka, po czym wróciła do wampira. Chwyciła mocno jego ramię wbijając w nie paznokcie.
-Jeżeli nie chcesz oglądać świata przez kratki to współpracuj- Warknęła cicho do niego i pchnęła do przodu. Weszli do budki telefonicznej, po czym zaczęli zjeżdżać na sam dół. Bellatrix już dawno nie była w ministerstwie, na pewno w swoim ciele nie mogła tam wejść... było by to równoznaczne z samobójstwem. Mimo wszystko doskonale pamiętała ułożenie sal. Takich rzeczy się nie zapomina.
Kiedy tak przepychała się Nailahem przez tłum reporterów miała tak wielką ochotę wyciągnąć teraz różdżkę i oczyścić ich drogę z tych upierdliwych robali, ale niestety musiała stłumić swoją rządzę krwi. W tej chwili najważniejsze było to aby nie pozwolić chłopakowi zgnić w więzieniu i wyciągnąć z niego wszystko to co wiedział.
Po całkiem długiej podróży (dziennikarze skutecznie to utrudniali) doszli do sali rozpraw. Bella wprowadziła chłopaka po czym posadziła go na krześle. Kajdany od razu owinęły się wokół nadgarstków oskarżonego, a ona sama ustała z boku czekając na rozwój spraw.
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Stara sala rozpraw Empty Re: Stara sala rozpraw

Pią Maj 08, 2015 1:25 pm
Kiedy tylko wrota się otworzyły, do cichej sali wpłynęły głośne szmery i pojedyncze krzyki reporterów, jacy nadal dzielnie koczowali przed salą, gotowi wydrzeć najmniejszą informacje i to prosto z gardeł każdego, kto chociażby stał za blisko wejścia. Przedstawiciele mediów, znajdujący się wewnątrz zachowywali za to spokój, nawet kiedy tak, jak reszta sali, wbili spojrzenie we wprowadzonego ucznia. Maszyna do pisania, która leżała po prawicy sędziny na ogromnym biurku,  zgrzytnęła i przeniosła się na niższy akapit, gotowa uwiecznić na piśmie najmniejszy szmer, jaki wyda świadek, maszyna zdawała się być bardziej bezduszna i osadzająca, niż sama pani Nott.
Wszyscy cierpliwie poczekali, aż blond włosa pani Auror usadzi ich dzisiejszego gościa na właściwym miejscu i stara czarownica podjęła temat, tym razem zwracając się prosto do wampira.
- Dzisiejszym przesłuchiwanym świadkiem jest Pan Sahir Nailah, lat siedemnaście, zamieszkały w Londynie, dotychczas nie karany; jedynie z ramienia policji nie-magicznej poszukiwany przez rok za ucieczkę z sierocińca. – ciągnęła ze wzrokiem wbitym w dokumenty, po czym przesunęła dłonią stronicę i skupiła się wreszcie w pełni na siedzącym niżej czarodzieju, jednocześnie splatając ze sobą wszystkie długie i mocno już pomarszczone palce. - Ze swojego miejsca pouczam Pana, że w tej sali obowiązuje prawo mówienia prawdy i tylko prawdy. Każde kłamstwo albo zatajenie będzie pociągało za sobą surowe konsekwencje. Informuje również, że przysługuje Panu prawo składania zeznań przed sądem, tak samo jak odmowa ich składania, jaka jest Pańska decyzja? – wzrok zdawał się zatapiać głęboko w mózgu przesłuchiwanego i kotwiczył go go na tyle, że nie dawał nawet na sekundę zająć się w myśleniem o niebieskich migdałach. Ważyły się w końcu jego losy, Sahir musiał być cały tu i teraz. Zwłaszcza, że zgodził się na składanie zeznań. Sędzina postanowiła zatem zacząć od ogółu do szczegółu, więc na samym początku po głębokim odetchnięciu chciała rozwiązać sprawę dociekań odnośnie ewentualnego „połączenia rasowego” pomiędzy nieżyjącym już oskarżonym a świadkiem.
- Dobrze więc, możemy przejść do rzeczy. Od jak długiego czasu jest Pan wampirem i czy to osoba Vincenta Nightray'a dokonała Pańskiej przemiany?
Sahir Nailah
Oczekujący
Sahir Nailah

Stara sala rozpraw Empty Re: Stara sala rozpraw

Sob Maj 09, 2015 2:32 am
Pierwszy odruch – szarpnięcie się – lecz odruch ten został zduszony w zalążku – skurczyłeś się w drewnianym krześle, które swymi rozmiarami mogłoby dorównywać tronowi jakiegoś mniejszego, zapomnianego królestwa – takim właśnie ta sala się jawiła, nawet jeśli na zaniedbaną i opuszczoną w danym momencie nie wyglądała.
Nie mogłeś odwrócić spojrzenia, kiedy już je podniosłeś, na władczynię tego świata – a tą władczynią była ta niewiasta siedząca naprzeciwko ciebie na wzniesieniu, której spojrzenie przenikało na wskroś i próbowało dobrać się do wszystkich tajemnic, rozdzierając każdą z czarnych zasłon, jakie tylko stworzyłeś – każde jej słowo, które kolejno wypowiadała, brzmiało jak osąd, gwałcąc twoje uszy i dodając kolejne punkty do niepewności, jaka kwitła w tobie niczym nieporządany mlecz na ulubionym trawniku – lecz zaraz, zaraz – ona przecież nie wydawała wyroku, ona tylko wspominała o drobnostkach, stwierdzała fakty twojego istnienia, że nie wziąłeś się z księżyca i naprawdę należysz do obywateli Anglii, nawet jeśli... nie koniecznie tych światłych, z których społeczeństwo byłoby dumne. Co jednak są magiczny mogłyby obchodzić twoje przewinienia z policją mugolską? Żadnych nie miałeś, prócz... tej jednej, dosyć istotnej, ucieczki.
Skinąłeś głową w ramach zgodzenia się – a czy ta naprawdę, skoro tutaj przyszedłeś, miałeś możliwość odmowy? Nie mieściło ci się to w głowie, w której wewnętrzne "ja" ciągle nawoływało, żeby się ogarnąć i zgasić ciepłą krew w żyłach, by zachować ją zimną i przeć dalej po swoim torze, by potem móc stwierdzić z rezygnacją, że ludzie to jednak tępe chuje i – zasłużyli na tą śmierć. Tak jak i zasługuje na nią wielu innych – jak więc śmieszne było to, że nagle odczuwałeś niepokój, a twoje serce waliło wbrew własnej logice, gdzie śmierć była wybawieniem, a jednak – boisz się jej. To ten nienormalny instynkt zwierzęcy, który z zaciekłością nakazywał ci walczyć, gdy Śmierć przychodziła z własnej woli – nie jako twoja siostra, przez ciebie przywołana do swej piersi.
Rozchyliłeś wargi, chcąc odpowiedzieć, ale słowa nie od razu wypłynęły spomiędzy twych warg – zamiast nich pojawiły się nieprzyjemne dreszcze, które przepełzły od dolnego odcinka kręgosłupa aż do karku, ale nie wywołały wzdrygnięcia się – oczy tej sędziny były niczym lustro, w którym powoli się zatapiałeś, posłusznie wracając tam, gdzie ona chciała sięgnąć...
- Nie... Zostałem przemieniony 21 grudnia 1975 roku przez wampira, który przedstawił mi się jako Gabriel. - Nie mówić niczego, o co nie jest się pytanym, to chyba podstawa, tak?
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Stara sala rozpraw Empty Re: Stara sala rozpraw

Sob Maj 09, 2015 12:24 pm
Tuż po ostatnim pytaniu sędziny Nott w sali zapadła cisza. Nawet echo, które mogło nieść jej słowa nie ważyło się wychylić spod jej biurka; a maszyna, która do tej pory w ślad za Nią, wystukiwała na papierze kolejne literki, teraz również zatrzymała się i trwała w oczekiwaniu, aż Pan Nailah odnajdzie wystarczająco śliny w ustach i zdobędzie się na odpowiedź. Miał jeszcze czas się wycofać i nie składać zeznań, co jednak byłoby mało inteligentnym pomysłem, bo z miejsca wpisywałoby go na listę podejrzanych, z której wyjście nie należało do rzeczy łatwych. Jednak jego wiele mówiące skinienie skazało go na dalsze kurczenie w masywnym krześle pod ciężkim wzrokiem czarownicy.
Maszyna wystukała jego odpowiedź.
- Zatem Pan Nightray był dla Pana nikim więcej jak nauczycielem Numerologi i drugim wampirem, jaki znalazł się na terenie szkoły? - dopytała dla starcia ostatnich domniemywań, dotyczących ewentualnej zażyłości. Kobieta ponownie zerknęła na plik dokumentów przed sobą. - Przechodząc więc do rzeczy: proszę opowiedzieć sądowi co dokładnie zdarzyło się dnia 4 Marca 1978 roku w gabinecie Profesora Nightray'a.
Sahir Nailah
Oczekujący
Sahir Nailah

Stara sala rozpraw Empty Re: Stara sala rozpraw

Sob Maj 09, 2015 1:31 pm
- Nie... - Proste pytanie, prosta odpowiedź, chociaż nie do końca, ponieważ jego "nie" mogło być interpretowane w dwojaki sposób: taki, że owszem, nie był dla niego nikim więcej, lub: nie, był dla mnie kimś więcej – tym nie mniej zaraz śpieszył to wyjaśnić, żeby nie nadwyrężać cierpliwości sędziny, nawet jeśli zdawała się ona mieć nieskończoną ilość czasu tylko na prowadzenie tego jednego, konkretnego procesu, który miał prowadzić... dokąd? I jakie były wobec Ciebie niby zarzuty? Dowiedzieli się o wszystkim? Nie masz siły, nie chcesz tego ciągnąć, stres we wnetrzu rozszarpuje wnętrzności, boli bardziej niż wypalona skóra na boku, wysysa każdą cząstkę energii i wiedzie myślami do pewnych oczu, do pewnego uśmiechu, do pewnego promienia słońca, którego nawet nie przeprosisz... najczarniejszy scenariusz? Nie było tutaj żadnego jasnego. Jest w sądzie po tych wszystkich wydarzeniach i obok siebie ma najsłynniejszą Śmierciożerczynię, która jakby nigdy nic stoi w bezruchu, przypatrując się beznamiętnie sędzinie.
- Profesor Nightray był pierwszym wampirem... wymusił... na mnie... posłuszeństwo... - Mógłbyś tego nie mówić, mógłbyś skłamać – ale jeśli pytają o to... czy tak naprawdę opłacało się tutaj kłamać? Co byś potem powiedział: że go nie zabiłeś, chociaż nie do końca starałeś się to zataić? Ba! - przecież chciałeś, żeby twoje pamiętniki, na świadectwo wszystkiego, Alex dostała w swoje ręce i przekazała komuś kompetentnemu, żeby sprzątnął ten bajzel... jak zawsze nieprzygotowany tylko na jedną ewentualność: przeżycie.
- Profesor Nightray miał pokaźną kolekcję czarnomagicznych przedmiotów... trzymał tam też eliksir nazywany Trupim Jadem... więc wypiłem go... i kiedy Nightray mnie ukąsił... wraz z moją krwią wypił też truciznę. - To się równało  z potwierdzeniem zabicia go. Bo tak było. Nie byłbyś w stanie teraz wymyślić jakiejś lepszej śpiewki, kombinować z półprawdami...
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Stara sala rozpraw Empty Re: Stara sala rozpraw

Sob Maj 09, 2015 1:48 pm
Oficjalność i rytuał jakim były rozprawy sądowe był przeprowadzany zawsze w ten jeden, konkretny sposób nie tylko dlatego, by okazać szacunek do prawa i jednostki ludzkiej, nawet tej, która mogła okazać się zbrodniarzem, ale również dlatego, aby wywrzeć na każdym, do kogo kierowano pytanie, odpowiednie wrażenie. Wszystko było bardzo na poważnie, wszystko przerażało; osoba sędziego miała być twarda, sprawiedliwa, miała dzierżyć jedyne potężne berło w tych czterech ścianach i tłumić każdy zalążek buntu albo kłamstwa jeszcze w zarodku. Mogła decydować nad losem każdego, na kogo spojrzała. Dlatego siedziała tak wysoko i dlatego każdy, nawet ten nieuznawany za winnego, miał czuć zduszającą jego gardło niepewność. W końcu stare porzekadło mówiło, że nie było niewinnych, byli tylko źle przesłuchani.
- Nie? - ponagliła po krótkiej pauzie, dając jeszcze świadkowi kilka sekund na ubranie w słowa tego, co miał przez to na myśli. - A więc w tym wypadku zadziałała ustalona hierarchia? – tym razem pytanie zabrzmiało bardziej retorycznie i czarnowłosy mógł chwile odetchnąć od jarzma nieprzeniknionego wzroku, kiedy sędzina przerwała, żeby odnotować coś dla siebie. Wtedy też przesłuchiwany miał chwilę na mało koronkowe opowiedzenie co zaszło w dzień śmierci jednego z profesorów Hogwartu.
- Co pchnęło Pana do do tak poważnego kroku, żeby zabić Profesora Nightray'a, nawet za cenę własnego życia?
Sahir Nailah
Oczekujący
Sahir Nailah

Stara sala rozpraw Empty Re: Stara sala rozpraw

Sob Maj 09, 2015 2:39 pm
Skinąłeś głową w odpowiedzi na pierwsze pytanie, zanim w końcu wydusiłeś z siebie konkretniejszą odpowiedź tłumaczącą tą poprzednią, zanim przeszliście dalej – stan, jaki obejmował cię ramionami i zaciskał w kleszczach, dziwnie resetował mózg, pozwalając powoli oddzielać ducha od ciała i stawać gdzieś obok, zamieniając się w postronnego widza.
- Tak. - Zaczynałeś popadać w dziwne odrętwienie, które prowadziło do zamierania mięśni w jednym punkcie na poziomie nieprzyjemnego spięcia, które przeszło w minimalne rozluźnienie, chyba jeszcze mniej przyjemne niż stan najwyższej gotowości, w którym gotowym się było wstać i biec przed siebie, byle tylko umknąć przed majestatem wymuszającym na umyśle wracanie do czasów, o których nie chciało się pamiętać – bezpieczniej było udawać, że nie istnieją i nigdy nie istniały, a dzień dzisiejszy to po prostu jakiś wielki przeskok płynący z chwilę na chwilę, bez większych perspektyw na jakiekolwiek jutro.
- Nightray zagrażał szkole. Zabijał uczniów i wyżywał na nich sadystycznie. - To brzmiało tak... dziwnie. Tak... profesjonalnie... strach zaczynał pomaleńku ginąć – to chyba zasługa tego, że stawałeś się maszyną, która z człowiekiem niewiele wspólnego miała. Bo nie chciała mieć. Człowieczeństwo w tym miejscu prowadziło do zguby i odsłaniało najdelikatniejsze części – delikatności trzeba się wyzbyć, sumienia trzeba się wyzbyć, trzeba osiągnąć doskonałość i wyrosnąć ponad słabego człowieka.
Wiem, że potrafisz.
- Wypuścił Bazyliszka, przemienił Marcela Blishwicka w wampira, doprowadził do ślepoty Alexandry Grace i na obydwu stosował swoje brudne gierki... Nie mogłem pozwolić na to, żeby zabijał dalej. Narzucił na mnie przysięgę, która nie pozwalała mi rozpowiadać jego sekretów komukolwiek, nie byłem więc w stanie poinformować o tym nauczycieli.
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Stara sala rozpraw Empty Re: Stara sala rozpraw

Sob Maj 09, 2015 3:19 pm
Wszyscy słuchali w skupieniu i jedynym towarzyszem niedoli Sahira podczas rozdrapywania jego ran była ta nieszczęsna błyskawicznie wystukująca słowa maszyna. Majestat dalej patrzył z góry, niewzruszenie, nie czując do świadka ani żalu czy litości, ale nie cechując się też doń niechęcią czy też nienawiścią. Każdy kto stawał przed masywnym biurkiem był sobie równy, zupełnie jak przed Śmiercią – wszyscy jedli przy osobnych stołach, ale na koniec każdy dostawał ten sam rachunek.
- W toku zbierania dowodów przeciw Profesorowi Numerologii zdania innych, losowo wypytywanych uczniów różniły się znacznie od Pańskich. Według nich osoba ta była bardzo sprawiedliwa podczas zajęć, pomocna oraz nie wykazywała żadnych cech patologicznych; inaczej za to wyglądało zdanie na Pański temat. - sędzina zmrużyła delikatnie oczy, ale jej ton nie był osądzający. Cokolwiek nie mówiła, było to oślepiająco jasne i klarowne, oparte w pełni na dokumentach z dochodzenia, jakich gruby plik leżał pod jej dłońmi. Nie żądała ukorzenia się, ale przekonujących wyjaśnień i dowodów. I nazwisk, ale nazwiska już dostała. - Czy był Pan świadkiem jakiegokolwiek znęcania się Profesora Nightray'a na uczniach Hogwartu?
Kolejna stronica poszła w ruch i pewien dopisek przykuł uwagę Pani Nott.
- Jeszcze jedno; na Balu Bożonarodzeniowym w Hogwarcie jeden z uczniów przypuszczalnie popełnił samobójstwo, wykorzystując własną krew do wypisania na ścianie przestrogi. Czy widział Pan ją i pamięta jak brzmiała? Czy istnieje powiązanie pomiędzy Vincentem Nightray'em a wspomnianym tam „Władcą Nocy”?
Sahir Nailah
Oczekujący
Sahir Nailah

Stara sala rozpraw Empty Re: Stara sala rozpraw

Sob Maj 09, 2015 3:59 pm
Dłonie zaczęły ci drżeć, kiedy słyszałeś następne słowa sędizny – to ta słabość, to ta słabość, Sahirze – zwalcz ją, przecież wiem, że potrafisz, przecież wiem, że nie chcesz jej okazywać – ona jednak okazywała się silniejsza ponad podszepty okalających umysł cieni – zapomnieni przyjaciele, jak miło, że wróciliście! - przywitam was z szeroko rozwartymi ramionami, mam nadzieję, że zostaniecie na dłużej, przygaszając wszelką moc i wyżrecie rdzą każdy z postawionych murów, który miał jestestwo od upadku odgradzać.
Jesteście doskonałymi posłańcami prawdziwego "ja".
Banalne, oczywiste – nie masz powodów, dla których sąd miałby wierzyć właśnie tobie, a nie wszystkim wokoło – Nightray, taki miły, taki szarmancki, zawsze taki uśmiechnięty, ugodowy i uprzejmy, nigdy nie unoszący się złością – cóż z tego, że był wampirem? - to o niczym nie świadczyło, miał rewelacyjną opinię, zaś ty?
Wargi ci zadrżały, ale nic nie powiedziałeś na ten temat – nie zostałeś zapytany, nie wypadało się odzywać – Alex, tak, Alex! W Alex była nadzieja, że sobie z tym poradzi, że wezmą ją na świadka, ona przecież mogła wszystko dokładnie potwierdzić..! Jeszcze niedawno myślałeś, że mógłbyś ich wszystkich wykorzystać – wszystkich tych, których uważałeś za... "znajomych". Bo "przyjaciół"? Przyjaźń nie istniała, tak samo jak nie istniała miłość – były tylko wymysłami ludzkiej niedoli, próbującej jakoś związać swoje jestestwa z innymi.
- Tak. - Odpowiedziałeś, czując, że głos lekko ci zachrypnął. W zasadzie to... nie. Nie byłeś. I kiedy sobie to uświadomiłeś, ta myśl przecięła twój umysł jak błyskawica. - ... Nie. - Poprawiłeś się więc zgodnie z prawdą, bo gdyby naprawdę chcieli brać świadków... mógłbyś powiedzieć, że byłeś świadkiem przy Marcelu, który zaginął, ale co, gdyby go znaleźli i przyłapano by cię na kłamstwie? Poraziło cię, jak doskonale Nightray prowadził swoją grę do samego końca... Może przewidział nawet to, że kiedyś go zabijesz? Może od początku tego chciał... Nie chciałeś nawet o tym myśleć, że tak naprawdę padłeś ofiarą jego manipulacji.
W ogóle nie chciałeś o nim myśleć.
Zaczynałeś się dusić w samym sobie.
- "Padnijcie na kolana przed Władcą Nocy, bowiem Komnata Tajemnic została otwarta ." - Zacytowałeś bezbłędnie. - Nie widziałem tego w trakcie tworzenia... - Przyznałeś, bo i wtedy byłeś zajęty... zgoła czymś innym. - Nightray był Władcą Nocy, pierwszym wampirem, naszym protoplastą. - Chyba trochę nadmiernie się wyrwałeś, ale miałeś wrażenie, że zupełnie nie kontrolujesz tej sytuacji, że grunt usypuje ci się pod nogami, że... wyjdziesz na mordercę? O zgrozo, no chwila, przecież nim jesteś... dlaczego teraz to wszystko wydaje ci się takie... odległe i nie potrafiłeś nawet za bardzo uwierzyć samemu sobie. - Sam się do tego przyznał! - Nienawidziłeś tego nazwiska, o zgrozo, jak ty nienawidziłeś nazwiska Nightraya i jego zadowolonego uśmieszku malującego ci się przed oczami...
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Stara sala rozpraw Empty Re: Stara sala rozpraw

Sob Maj 09, 2015 4:20 pm
Nazwisko Panny Grace było już zapisane w dokumentach i Sahir mógł być pewny, że sąd nie przejdzie obok tego obojętnie – Pani Nott zależało na zamknięciu sprawy, nawet jeśli potencjalnie winnego już dawno spotkała kara. Rodzice pozabijanych dzieci chcieli dowodów i kary, spokoju, jaki podaruje im wyjaśnienie wszystkiego, co zaszło. Śmierć jednego z nauczycieli nie załatwiała niczego.
- A więc skąd posiada Pan informacje odnośnie skrzywdzonych przez Pana Nightray'a uczniów? Razem z nazwiskami. – owszem winny mógł zwierzać się swojemu pobratymcy, ale sąd nie miał prawa nakierowywać odpowiedzi albo podsuwać mu pomysły na wybrnięcie z sytuacji. Sam fakt tego, że świadek zaczynał plątać się w zeznaniach był bardzo złym dla niego znakiem. Wszystko niby można było zrzucić na stres wywołany samym przesiadywaniem w obecności prawdopodobnie najważniejszych organów władzy świata magii na terenie Wielkiej Brytanii, ale tego rodzaju bariery obronne nie miały racji bytu wobec każdego z wezwanych przed oblicze sądu. - Czy jest Pan pewien swoich odpowiedzi? - odparła z ogromnym naciskiem, już samymi słowami nieomal stawiając Nailah'a do pionu.
Sędzina skontrolowała wyrecytowany tekst z notatką w dokumentach i skinęła nieznacznie głową.
- Dokładnie. – sędzina nie dopytała czym był zajęty, w końcu trwał bal, nie wszyscy uczniowie mogli w pierwszej chwili zwrócić uwagę nawet na takie zjawisko, charaktery w końcu bywały różne. - Czy Vincent Nightra'y również znajdował się w tamtym czasie na sali wraz zresztą bawiących się? – dopytywała i słysząc zmieniający się, coraz bardziej zduszony i rozedrgany ton, który nosił ze sobą coraz większe ilości rozgoryczenia i irytacji. - Panie Nailah, przywołuje Pana do porządku, proszę zachować spokój. - nie musiała krzyczeć ani używać zaklęcia poprawiającego nośność jej głosu. - Kiedy Profesor Nightray przyznał się do bycia Władcą Nocy i czy zrobił to publicznie?
Sahir Nailah
Oczekujący
Sahir Nailah

Stara sala rozpraw Empty Re: Stara sala rozpraw

Sob Maj 09, 2015 4:38 pm
Właśnie drzemało w tym jakieś twoje wielkie niedopatrzenie – może właśnie z tego powodu, że nigdy nie pomyślałeś, że mógłbyś trafić przed oblicze sądu? A wydawało się to bardzo logiczne – w końcu... ZABIŁEŚ nauczyciela i jeszcze się do tego przyznałeś – gdybyś się nie przyznał, musiałbyś się łądnie pobawić w fałszowanie zeznań, unikając podawania wszystkich nazwisk, a przecież śledztwo w Hogwarcie trwało, wezwano aurorów, sam Minister się zjawił – generalnie zrobiło się wielkie bagno okręcone niemal wokół twoich wybryków... czy może raczej to ty byłeś okręcony wobec różnych dziwnych sytuacji? Wszystko ze sobą się połączyło, ilość nagromadzonych zdarzeń w końcu musiała pchnąć ludzi do działania... W tym momencie czułeś, że to cię jednak przerasta, nawet jeśli próbowałeś wciąż nad sobą zapanować i przywoływać się do porządku. To nie działało tak, jak chciałeś. Starzy przyjaciele krążyli wokół ciebie i nad twą głową niczym sępy, rwąc skórę i upuszczając uderzając krew do głowy. Powinieneś więc skupić się na tym, co mówisz, z niemal podwójną mocą, tymczasem było wręcz przeciwnie – coraz mocniej się motałeś i mówiłeś coraz więcej, coraz gwałtowniej, tracąc nad tym kontrolę – prawie wygadałeś się o profesorze Charlesie – nie wiedziałeś, ile ten mężczyzna wiedział, ale z pewnością, skoro prowadził śledztwo z ramienia Dumbledora, wiedzial więcej, niżbyś chciał... ale z drugiej strony mógłby też wszystko potwierdzić. Nie miałeś głowy, żeby teraz nad tym dumać.
- Nightray powiedział mi o Blishwicku i Grace. - To akurat nie było kłamstwo – Blishwick często odwiedzał gabinet Nightraya, pachniał wampirem, co do tego nie miałeś wątpliwości, był jedną z zabawek Vincenta, a o Grace ci powiedział, a potem sama Grace dopowiedziała ci więcej, taki tam szczegół, miałeś wrażenie, że teraz im mniej będziesz mówić, tym będzie lepiej dla ciebie... a i tak pewnie obojętnie, czego byś nie powiedział, czeka cię śmierć. Więc w sumie po co się starasz..?
Poczułeś nieprzyjemny impuls, który po raz kolejny spiął wszystkie mięśnie i powoli gotujące się żyły otrzeźwił na tyle, by spiąć poślady i przestać się unosić – przynajmniej w granicach zdrowego rozsądku, które "byłeś" w stanie na tę chwilę zachować.
- Tak. - Odparłeś spokojnej, spuszczając spojrzenie z sędziny, by wbić je w podnóże podestu, na którym zasiadała. - Nie widziałem go. - Odpowiedziałeś zgodnie z prawdą. - Powiedział mi o tym mój stwórca, którego nazwiska nie znam, karząc mi mu służyć, ponieważ chciał zagarnąć ten tytuł dla siebie. Potem potwierdził to sam Nightray przed profesorem Hucksberrym. - Chyba musiałeś to po prostu powiedzieć... chyba musiałeś podać to nazwisko. Bo tak naprawdę... Nightray tego nigdy publicznie nie ogłosił, a to, że ty se tak gadasz... dlaczego niby sąd miałby ci wierzyć?
Sponsored content

Stara sala rozpraw Empty Re: Stara sala rozpraw

Powrót do góry
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach