Go down
Vilia Edwards
Oczekujący
Vilia Edwards

Klasa Eliksirów - Page 20 Empty Re: Klasa Eliksirów

Sro Sie 03, 2016 9:20 pm
Pijawki? Spoko.
Gdyby siostra poprosiła ją jeszcze o pomoc z gąsienicami czy innymi paskudnymi składnikami, Vivi na pewno nie zawahałaby się ani chwili. Zabawa z flakami i innymi mało przyjemnymi ingrediencjami do eliksirów to był sens jej życia.
No, powiedzmy.
Były jeszcze po prostu sekcje.
I zielarstwo. Tak.

Ślizgonka jakby nigdy nic zabrała się za pijawki. Ostrożniej, niż można byłoby się po niej spodziewać, wyciskała z nich sok. Pijawka za pijawką. Chwila za chwilą.
Jakie to było śliczne.
A jakie miłe w dotyku.
W oczach Vivi zalśniło niebezpiecznie, a jej usta ułożyły się w słodki, nieco przerażający uśmiech. Iskrzyło w niej prawdziwą, szczerą radością. Choć nie do końca wiadomo na co dokładnie ukierunkowaną. Można się było jedynie domyślać.

- Proszę!

Rzuciła uradowana do siostry, podając jej przygotowane ingrediencje. Zamrugała niewinnie oczętami i - już, już! - zabierałaby się za swój eliksir, gdyby nie pojawiająca się znikąd Pam. Dziewczyna zamrugała ponownie i posłała Gryfonce pytające spojrzenie, a potem otworzyła usta.

- Granusy? Eliksiry poprawiające zdrowie i dodające siły, a co?

Co prawda odpowiedź padła w przestrzeń, bo Pamela zdążyła się ulotnić niczym para z kociołka, ale przynajmniej padła. Vivi przez chwilę patrzyła na puste miejsce po swojej gryfońskiej koleżance, aż wreszcie wzruszyła ramionami.
Poszła to poszła, nie ma co drążyć. Pora za to zabrać się do pracy. Jeszcze tylko składniki i...

Oh yess, baby!

Vilia odwróciła się w stronę swojego stanowiska. I w tej właśnie chwili coś jakby się w niej zmieniło. A przynajmniej takie można było odnieść wrażenie, bo na jej słodkiej i jakże niewinnej twarzyczce znów pojawił się ten pełen zapału i radości uśmiech.
Chociaż...
Było w tym uśmiechu coś dziwnego. Coś mrocznego. Coś jak...
...obsesja?

Ślizgonka zakasała rękawy swojej szaty, aby jej nie przeszkadzała. Wiedziała jaki eliksir chce zrobić. Wiedziała też jak powinna go zrobić, aby uzyskać odpowiedni efekt. Nie była wcale pewna, czy Slughorn będzie skłonny zaakceptować jej odstępstwa od przepisu, ale...
Czy nie liczyła się kreatywność?
A przecież lubił kreatywność.

Vivi zaczęła działaś bardzo pewnie i z niespotykaną dla niej systematyką. Przygotowała bazę pod eliksir w swoim kociołku i odlała z niej chochlę, podpaliła płomień pod kociołkiem i odczekała, aż jego zawartość uzyska odpowiednią temperaturę.

Dodała sproszkowanego kamienia księżycowego.

Prawo raz.
Prawo dwa.
Prawo trzy.
Prawo cztery.
Prawo pięć.
Prawo sześć.
Prawo siedem.
Lewo raz.
Lewo dwa.
Lewo trzy.
Lewo cztery.
Lewo pięć.
Lewo sześć.
Lewo siedem.

Znów dodała kamienia księżycowego.

Poczekała, aż eliksir podgrzeje się do odpowiedniej temperatury.


Syrop z cierpiętnika raz!
PUF!
Magia, był turkusowy.
Pogrzała go znów do fioletu tylko po to, by kolcami jeżozwierza zmienić jego barwę na czerwień.


Vivi zapatrzyła się w tę czerwień. Piękną, krwistą czerwień. Aż żal było mieszać.

Ale prawo raz, dwa, trzy...
...cztery, pięć, sześć...
...siedem.
Lewo siedem...
...sześć, pięć, cztery...
...trzy, dwa, jeden...


Sproszkowane kolce jeżozwierza i...
PUF!
Magia, znów turkusowy.

Tik, tak.
Tik, tak.
Tik, tak.
Tik, tak.
TIK...

Vivi uśmiechnęła się chciwie, dodając sproszkowany róg jednorożca.
Zabarwił eliksir wściekłym różem.

I znów raz, dwa, trzy - prawo.
Cztery, pięć, sześć - prawo!
Prawo, lewo.
Lewo, lewo, lewo...
I trzy, dwa, raz - lewo.

Pięknie.

Tik, tak.
Tik, tak.
Tik, tak.
Tik, tak.
Tik, tak.
Tik, tak.
Tik, tak.
TIK...

Znów dodała sproszkowany kamień księżycowy i odczekała, aż eliksir zmieni się w CZARNY.

Tik, tak.
Tik, tak.
Tik, tak.
Tik, tak.
Tik, tak.
Tik, tak.
Tik, tak.
Tik, tak.
TIK, TAK.
TIK...

Wsypała odmierzone sproszkowane kolce jeżozwierza i patrzyła jak eliksir zmienia barwę na odcień  perłowy.
Bo przecież biel jest taka...

...nudna.

Vivi ocknęła się nieco. Trochę tak, jakby obudziła się ze swego rodzaju transu.


Hmm...
Ciekawe czy mogłaby jakoś sprawdzić jego skuteczność...
Remus J. Lupin
Oczekujący
Remus J. Lupin

Klasa Eliksirów - Page 20 Empty Re: Klasa Eliksirów

Czw Sie 04, 2016 4:13 pm
Cudownie. Po prostu rewelacyjnie. Musi zrobić eliksir oddziałujący na świadomość oraz umysł. Wrócił do ławki i sięgnął po notatki. W sumie nie musiał, bo pamiętał nazwy czterech z nich, a były to Veritaserum, Felix Felicis, Proverum i Eliksir Euforii, a przynajmniej tak pamiętał. Dobra, skoro chce to skończyć, to wypadałoby już zacząć. Na samym początku odrzucił przygotowywanie Veritaserum. Raz, że na pewno by nie wyszło, a dwa to trzeba czekać aż jeden pełny cykl księżycowy. Nie był w stanie przygotować tego eliksiru nawet gdyby faktycznie chciał, z wiadomych tylko nielicznym, względów. Dowiedział się, że Alice także wylosowała ten rodzaj mikstur co on i będzie przygotowywała Feliksa. Nie chciał być gorszy i wiedział już co przygotuje. Odnalazł właściwą notatkę z przepisem na wybraną miksturę, zabrał potrzebne składki i wziął się do roboty.
Poukładał je sobie według kolejności dodawania ich do kociołka, żeby przypadkiem się nie pomylić i nie narobić katastrofy.

200 mililitrów wody, sproszkowany korzeń Abietis, kamień Saargo, wyciąg z kwiatu malwy i ususzony liść mandragory.

Raz jeszcze spojrzał na przepis, na ingrediencje, na kociołek, zamknął oczy, wciągnął powietrze do płuc najgłębiej jak się dało i gwałtownie je wypuścił.
- Godryku, dopomóż - wyszeptał.

Starannie odmierzył dwieście mililitrów wody, ani mniej ani więcej. Wlał do kolby i dodał sproszkowany korzeń Abietis, zaczął mieszać. Mieszał i mieszał i mieszał, aż zlało się to wszystko w jedną całość, jednak dymiło. Zmarszczył czoło. A! Trzeba odstawić do momentu, aż przestanie. Aha. Ostrożnie odstawił więc kopcącą kolbę na blat stolika i począł iść dalej.
Wrzucił kamień Saargo do kociołka, co dalej?
Wyciąg z malwy. Cztery krople, Lupin i niech ci ręka nie zadrży! Jedna. Dwie. Trzy. Cztery.
Szybko zabrał wyciąg z nad kociołka, ale nie był pewien czy nie wpadła jeszcze jedna. Wpadła czy nie?!
Włączył palnik, grzało się. Grzało się i grzało. Zrobiła się ciecz. Zerknął na przepis. Tak! Musi powstać ciecz i trzeba to mieszać. Mieszaj, Lupin!
Potem liść mandragory, mieszamy w dalszym ciągu i grzejemy. Zerknął na kolbę z wodą i korzeniem. Przestało dymić. To chyba dobry znak? Zamieszał jeszcze trzy razy. Tak dla pewności i zgasił ogień.
Eliksir zaczął stygnąć. Jak wsadzi palec, by sprawdzić temperaturę to raczej nic się nie zmieni, co? Jednak po przemyśleniu sprawy, wolał nie ryzykować. Dotykał tylko ścianki kociołka niemal co pięć minut niecierpliwiąc się.
Wreszcie wystygło. No może było letnie, ale nie napisali, że ma być zimny, tylko wystudzony. Dodał ten wywar z korzenia co robił na początku. Robiąc to wstrzymywał oddech. Zamieszał zdecydowanie i szybko. Nic się nie stało. Nie wybuchło, nie zaczęło śmierdzieć, nie znikło, nie zmieniło się w papkę ani w gumiastą ciecz. Można by rzecz, że wyglądało jak woda, tylko nieco brudna, mętna.
Nie miało nawet bliżej określonego zapachu.
W ogóle go nie miało, a może tylko mu się zdawało?

Podniósł głowę znad swojej pracy. Część uczniów jeszcze pochylała się nad swoimi kociołkami, ale większość z nich już czekała na ocenę. A teraz do ich grona dołączył także Remus. Można by rzecz, że był zadowolony ze swojej pracy. Póki co...
Alexandra Grace
Gryffindor
Alexandra Grace

Klasa Eliksirów - Page 20 Empty Re: Klasa Eliksirów

Pią Sie 05, 2016 9:51 pm
Wszyscy tak pędzili, że można by odnosić wrażenie, iż wszyscy dokładnie wiedzą, co chcą zrobić i jak. Panna Grace mimo tego mocno wątpiła w zdolności wszystkich tu obecnych, a wręcz była przekonana, że coś skończy się wielkim buum albo szkodami na osobnikach, które spróbują coś podkraść i potem zażyć. Ale potencjalnej kradzieże składników, czy też eliksirów to nie jej problem, prawda? Postanowiła się skupić na własnym zadaniu, a nie bawić w małe dochodzenie, jak to innym idzie gorzej lub lepiej. Eliksir Postarzający był jej celem dzisiejszego dnia. Nie wydawało się to bardzo skomplikowane, jednak Gryfonka wolała nie przesądzać zbyt szybko takich rzeczy, szczególnie, że mimo wszystko to, co chciała przygotować nie uchodziło za proste. Eliksiry to nie zaklęcia, składa się na nie zbyt wiele rzeczy, by natychmiast mieć pewność, że coś pójdzie po naszej myśli. Z swego rodzaju pokorą podeszła do tworzenia swojego eliksiru. Chciała dać z siebie wszystko i skupić wyłącznie na zadaniu, nieważne jaki będzie efekt. Trzeba przede wszystkim próbować, prawda?
Zacząć musiała od podgrzewania śluzu gumochłona. Wiedziała, że nie może pozwolić, by zaczął wrzeć, więc co jakiś czas sprawdzała, czy aby na pewno mało urokliwa substancja jest tylko ciepła, a nie gorąca. W międzyczasie zajęła się figami abisyńskimi, ponieważ użycie ich wymagało pozbycia się z nich niepożądanej otoczki w której się znajdowały i doprowadzenia do formy bardziej sypkiej. Było to istotne, ponieważ nie rozpuszczą się w trakcie, jeśli zrobi to źle. Kiedy minęło kilka minut, a figi spoczywały na jej stanowisku gotowe do użycia, dodała dwie krople wody miodowej i tuż potem to, czym się przed chwilą zajmowała w stosunku 1/2 do tego, co już znajdowało się w kociołku. Wszystko to razem należało wymieszać i zwiększyć ogień, by dopiero teraz zaczęło rzeczywiście nabierać wyższej temperatury. Rozpoczynał się kolejny okres oczekiwania przed kolejnym etapem, więc nie tracąc czasu ugniatała do tzw. ciapki miętę pieprzową, by wraz z równie rozmemłanymi ślimaki rogatymi utworzyły jedność, którą po upływie odpowiedniej ilości czasu powoli dodała do ważącego się płynu. Następnie mieszała, jak jej się wydawało wieki, ponieważ wszystkie składniki musiały nabrać formy cieczy - wmieszać się w siebie, wchłonąć i stworzyć wreszcie jedność. Substancja wyglądała wreszcie przyzwoicie. Na sam koniec dodała łyżkę syropu z ciemiernika czarnego. Minęło kolejne kilka minut i wreszcie wszystko było gotowe. Umieściła efekt swojej pracy w fiolce. Była zadowolona z tego, co osiągnęła. Wydawało się jej, że niczego nie pomyliła, a składnikom poświęciła wystarczająco czasu i uwagi, by nadawały się do wykorzystania. Nie mając więcej czasu na mentalne przygotowanie się z oceną nauczyciela, zabrała co miała i podeszła do niego.
- Eliksir Postarzający, zgodnie z jego nazwą ma na celu postarzenie zażywającego o parę lub wiele lat - Czy rzeczywiście był to ten eliksir, czy tylko nieudana próba jego wykonania? Alexandra nie wiedziała, w końcu nigdy wcześniej nie próbowała go przyrządzić. Czy szczęście dopisało jej tym razem? Starała się, ale wiadomo, co czeka nas przez dobre chęci...
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Klasa Eliksirów - Page 20 Empty Re: Klasa Eliksirów

Pią Sie 05, 2016 9:51 pm
The member 'Alexandra Grace' has done the following action : Rzuć kością


'Lekcja' :
Klasa Eliksirów - Page 20 Dice-icon
Result :
Klasa Eliksirów - Page 20 Y4fUKxL
Livia Edwards
Oczekujący
Livia Edwards

Klasa Eliksirów - Page 20 Empty Re: Klasa Eliksirów

Sob Sie 06, 2016 9:35 pm
Wyglądało na to, że nauczyciel nie zauważył jej małego wypadku z gąsienicami. A może po prostu go to nie obchodziło? Bardziej prawdopodobne biorąc pod uwagę, że siedziała w pierwszej ławce. Jak by nie było, krukonka odetchnęła z ulgą. Powinno być w porządku... O ile ktoś inny nie będzie potrzebował gąsienic jako składnika.

Nie było jednak czasu na roztrząsanie tego co się stało. Należało skończyć miksturę i uwolnić się od paskudnej babraniny. Przynajmniej do nastepnych zajęć... Ostrożnie dodała piołunu do kociołka i zabrała się za energiczne mieszanie. Wymagało to od dość flegmatycznej z natury dziewczyny naprawdę wiele wysiłku. Aż ręka jej zdrętwiała! Nic to jednak, kolejny składnik...
-Dziękuję Vivi...- wymruczała cicho, owijając dłoń białą chustką, przez którą to chwyciłą słoiczek z wyciśniętym z pijawek sokiem... Sokiem? Co za psychol nazywa wyciśnięte z wnętrzności żywego stworzenia płyn sokiem?! Jak dla niej wyglądało to krew i może mieszaninę paru innych obrzydliwych rzeczy, któych lepiej było nie identyfikować. Jucha nie sok. Wlała paskudztwo do kotła i odstawiła pusty słoik tak daleko od siebie jak tylko mogła. Na myśl o tym, że istnieli ludzie na tyle szaleni by PIĆ pewne eliksiry skręcało ją w żołądku. Ponownie zabrała się za mieszanie, tym razem ostrożnie i powolutku. No może raz tylko ręka drgnęła jej niespokojnie, kiedy to gryfońska koleżanka jej siostry postanowiła pojawić się koło ich stolika. Wiedziała jedno, gryfonka, która z tego co pamiętała na imię miała Pam, spokojnie mogła konkurować z Vilią na polu generowania kłopotów. Była równie energiczna i roztrzepana. Może dlatego Liv ulżyło, kiedy dziewczyna tak prędko postanowiła wrócić do własnego stanowiska. Spokojnie można było powrócić więc do pracy. Następna w kolejce była... szczurza śledziona... Wstrząśnięta? Liv jęknęła cicho. Twórcy eliksirów musieli być szaleńcami. Kto o zdrowych zmysłach myśli sobie "oh, dziś potrzęsę trochę flakami i zobaczę jak wpłynie to na ich właściwości jako składniki mikstur."? Nikt. Mocno zagryzła wargi i zabrała się za potrząsanie kolejnym słoikiem. Pluszczący dźwięk obijających się od ścianki organów ponownie przysporzył ją o mdłości. Potem było jeszcze gorzej bo słoik trzeba było odkorkować i wydostać z niego jedną sztukę. Zapach sprawił, że z trudem poswtrzymała się od opróżnienia zawartości żołądka. Zrobiła się jednak blada jak ściana i kolor wcale nie wrócił jej na twarz, kiedy z przechylonego słoika do warzonej mikstury plasnęła w końcu i śledziona. Zakręciła feralny słoik i na moment przymknęła oczy. Eliksiry ją wykańczały. Miała ochotę wybiec z sali i zanurzyć się w wannie pełnej piany. Na jej nieszczęście wciąż było jednak trochę do zrobienia. najgorsze miała już jednak za sobą! Następna była odrobina szaleju. Liv dodała go do kociołka drżącą dłonią i zabrała się za powolne mieszanie... Jeszcze tylko trzoszkę... Zwiększyła temperaturę i odczekała aż z kotła zacznie unosić się para, sygnalizująca, że wywar osiągnął odpowiednią temperaturę. Podwinęła rękawy szaty, sięgnęła po różdżkę i w skupieniu wykonała nią w powietrzu odpowiednie ruchy. Opuściła dłonie i krytycznie przyjrzała się wywarowi, który ku jej uldze zmienił kolor na zielony... Tak jak powinien.

Odczekała jeszcze trochę, a w końcu ostrożnie, chochelką wlała miksturę do pustej fiolki i pieczołowicie zakorkowała. Zaraz sięgnęła też po pustą etykietkę, na której drobnymi literami zapisała:

Eliksir Skurczający
Livia Edwards
rok V
Ravenclaw

Przykleiła etykietkę do fiolki i podniosła wzrok na nauczyciela. Nie wiedziała czy uzna on eliksir za "godny" piątego rocznika. W normalnych okolicznościach pewnie nawet by się tym martwiła, ale nie po przeprawie, którą właśnie sobie zafundowała. Stoczyła przecież właśnie istną wewnętrzną batalię z własnym strachem i wstrętem do wszystkiego co obrzydliwe. Szczerze powiedziawszy wystarczył jeden rzut oka by stwierdzić, że krukonka czuła się paskudnie. Wciąż blada, z delikatnie podkrążonymi oczami i pozbawioną wyrazu twarzą. Przez wzgląd na to, że siedziała niedaleko nauczyciela postanowiła zasygnalizować ukończenie pracy podniesioną dłonią. Dreptanie tych paru kroków do belfra nie miało teraz sensu, zresztą i tak uprzedziła ją gryfonka.


Ostatnio zmieniony przez Livia Edwards dnia Sob Sie 06, 2016 9:37 pm, w całości zmieniany 1 raz
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Klasa Eliksirów - Page 20 Empty Re: Klasa Eliksirów

Sob Sie 06, 2016 9:35 pm
The member 'Livia Edwards' has done the following action : Rzuć kością


'Lekcja' :
Klasa Eliksirów - Page 20 Dice-icon
Result :
Klasa Eliksirów - Page 20 L1exJoj
Pamela Winston
Gryffindor
Pamela Winston

Klasa Eliksirów - Page 20 Empty Re: Klasa Eliksirów

Nie Sie 07, 2016 1:56 am
Ludziom dookoła jakoś szło, a ona, nadal samotna i pozostawiona sobie, obserwowała z najwyższym skupieniem składniki, które zgromadziła, próbując sobie przypomnieć odpowiednią recepturę. Wodę już zagotowała, więc teraz czas zacząć działać.
Oooo... plamka na ścianie.
Potrząsnęła głową, nie tym teraz miała...
A tamten kociołek dziwnie dymi...
...i czyżby czuła sos do mięsa? Wciągnęła mocniej powietrze. E, chyba jej się wydawało.
Co to ona... A, tak.
Porwała w końcu bez większego zastanowienia krew salamandry i dodała do kociołka. Wlała tak na oko... całą fiolkę. Sama fiolka też jej prawie wpadła, ale kto by przykładał wagę do szczegółów... najważniejsze, że wzięła więcej.
Eliksir wraz z dolewaniem stawał się czerwony... jednak, zamiast na tym poprzestać, przeszedł przez róż po fiolet... Chyba nie tak miało być, ale przynajmniej było kolorowo!
Zamieszała.
Lewo, prawo, lewo, prawo.
Prawo, lewo, prawo, lewo.
I obrót dookoła!
Gdy skończyła już wygłupiać się przy kociołku, wróciła do mieszania. Przecież nie chciała przypadkiem przywołać deszczu jakimiś szamańskimi rytuałami.
Przejrzała jeszcze raz swój zeszyt... o, czy nie zachowała tam przypadkiem przepisu na eliksir wiggenowy właśnie ze względu na kolor? Tak jej się wydawało! Spojrzała na kartkę... ale tam jakieś inne kolorki pojawiały się od samego początku, więc odrzuciła ją z powrotem. Improwizacja na pewno będzie o wiele lepszym pomysłem!
O, znowu zmiana koloru! Tym razem granat!
Pamela zagryzła wargę w głębokim zastanowieniu. Skoro było granatowe... ale nie, nie, to jeszcze za szybko! Na pewno do tego jeszcze dojdzie.
Dodała więc ponownie krew salamandry, tym razem w mniejszej ilości i zamieszała. Eliksir zmienił barwę na zielony, przechodząc naturalnie przez niebieski i turkus. Ależ to ślicznie wyglądało!
I o ile wcześniej podejrzanie bulgotała, to teraz mikstura jakby ustabilizowała się... hmmm... ciekawe. Może Pam miała do tego jednak większy talent niż podejrzewała.
Powtórzyła ten zabieg jeszcze dwa razy.
Wskazówki zegara powoli się przesuwały.
Żółty.
Jej włosy zamiast powoli opadać, były coraz bardziej nastroszone.
Pomarańczowy.
A jej uśmiech co chwilę powracał na usta, gdy odcienie płynnie przez siebie przechodziły.
Czerwony!
Perfekcyjnie! Skoro w końcu wszystko było pięknie krwiste i idealnie pasowało do barw jej domu, mogła na razie zostawić ten akurat składnik. Lecz to jeszcze nie koniec! Czas jedynie zabrać się do dalszej pracy.
Jej spojrzenie padło na gąsienice... Zaraz przeniosło się na śluz gumochłona... Hmmm, najlepiej byłoby je połączyć, skoro już postanowiła dodać nadprogramowy składnik, tak po prostu. Bo intuicja jej to podpowiadała. Może uda jej się nawet ulepszyć ten eliksir!
Wrzuciła do kociołka garść gąsienic. Nie liczyła ich. Zaraz dodała śluz gumochłona.
W kociołku zawrzało... już myślała, że wybuchnie... ale nie! Słychać było jedynie jakby kliknięcie i wszystko się uspokoiło, pozostawiając nowy wygląd. Taki bardzo... brązowy. Hmmm, słabo tak.
Zamieszała.
Jaśniej.
Dodała więcej śluzu.
Jeszcze jaśniej.  
Teraz był beżowy. Od razu lepiej! I jakby czyściej. Szkoda, że zapach nie był zbyt zachęcający.
Chwila, przy krwi były bardziej wyraziste kolory! Wlała więc jej jeszcze trochę.
Zamieszała.
Cudowny róż!
To jej się podobało. Cała promieniała. Zostawiła by to tak nawet, lecz miała misję. Nieważne, że jej się to podobało, miało spodobać się innym i im pomóc. Więc dążyła do granatowego. Na dodatek nadal na stole przed nią piętrzyły się różne składniki.
Dodała więc kilka kręgosłupów skorpeny. Skoro charakteryzowała je długowieczność, musiały być zdrowe.
Och, i czemu przestało parować! Zwiększyła ogień, który do tej pory był minimalny i podgrzała wszystko.
Znowu żółty.
Nie była jednak zadowolona, czegoś brakowało.
Woda miodowa! No tak, o niej też było chyba w przepisie. Sięgając po nią, niestety na jej dłoń weszła gąsienica, a ona w pierwszej chwili nie wiedząc, co się dzieje, potrząsnęła gwałtownie ręką, omal nie wywracając kociołka!
No cóż... skoro się nie wylało, nie mogło być źle.
Potrząśnięcie zaliczone.
Eliksir znowu stał się zielony.
Dolała wody miodowej, która zabarwiła miksturę na turkus. To. Nie. To! To tak bardzo nie to!
Dobra.
Koniec.
Starała się trzymać przepisu, ale nie było warto.
Przesunęła ręką po włosach, lepiej zawinęła rękawy i spojrzała z determinacją na swego nowego rywala. Kociołek i ciecz w nim się znajdującą.
Da radę.
Sięgnęła szybko i zamaszyście po kolejne elementy, które dodawała jeden za drugim. Było w jej ruchach coś drapieżnego i niebezpiecznego. Mimo swej niewielkiej postury i zwykle przyjacielskiego usposobienia, raczej nikt w tej chwili nie chciałby do niej podchodzić. To pewnie przez te nutki obłędu w jej cichym śmiechu i dziwny błysk w oczach.
Sproszkowane pazury smoka.
I gryfa.
Kora drzewa Wiggen.
Sok z chrobotka.
Pokrzywa.
Łodyga dyptamu.
Wszystko to na dużym ogniu.
Ostatecznie, jak wisienka na torcie, w tym wszystkim znalazła się również stokrotka.
Składniki te miały właściwości lecznicze i chyba nie współgrały ze sobą aż tak źle.
Dodawała poszczególne ingrediencje, będąc w dziwnym stanie podwyższonej koncentracji... ale i jakby jednoczesnego niewielkiego szaleństwa...
Zaraz się uspokoiła. Dała się trooooszkę ponieść emocjom.
Spojrzała na swoje ręce... otrzepała je.
Już spokojniej dolała jeszcze jedną dawkę soku z grantu.
Tak, idealny kolor.
Właśnie takiego oczekiwała.
Znowu będąc rozluźnioną i uroczą sobą, uśmiechnęła się zwyczajnie i pogodnie.
Zagrożenie opanowane.
Misja wykonana.
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Klasa Eliksirów - Page 20 Empty Re: Klasa Eliksirów

Nie Sie 07, 2016 1:56 am
The member 'Pamela Winston' has done the following action : Rzuć kością


'Lekcja' :
Klasa Eliksirów - Page 20 Dice-icon
Result :
Klasa Eliksirów - Page 20 Y4fUKxL
Riley Acquart
Oczekujący
Riley Acquart

Klasa Eliksirów - Page 20 Empty Re: Klasa Eliksirów

Pon Sie 08, 2016 1:48 pm

Nadszedł czas na spirytus. Brunetka odmierzyła dokładnie dwieście mililitrów substancji i przygotowała alkoholową bazę. Dodała ją do źródlanej wody i pozwoliła się im zaprzyjaźnić. Kociołek ponownie zabulgotał, a dziewczyna zmniejszyła płomień palnika do minimum. Odczekała dwie minuty i dorzuciła trzy listki rośliny z Tajlandii. Pueraira Mirifica posiada najbogatsze źródło fitoestrogenów i jest najważniejszym składnikiem Wywaru Powiększającego Biust. Kolejnym krokiem było dodanie Angelica sinesis oraz Foeniculum vulgare, dokładnie po dwa listki. Od tej chwili zaczęło się również mieszanie wywaru. Delikatnie i zgodnie z ruchem wskazówek zegara. Ilość okrążeń nie była istotna, ważne było by mikstura przybrała różany kolor. Riley stosunkowo długo mieszała w kociołku zanim osiągnęła wymaganą barwę. Chwilkę później młoda czarownica całkowicie zgasiła płomień palnika i otarła rękawem białej koszuli spocone czoło. Wywar powinien odrobinę odpocząć. W międzyczasie Gryfonka miała czas by przygotować śródziemnomorską roślinę Cnicus benedictus, potocznie nazywaną drapaczem lekarskim. Brunetka chwyciła srebrny nożyk i poczęła siekać łodygę w drobne walce, a z odłożonych liści wybrała jeden najmniejszy. Tylko ten jeden listek wystarczy do wzmocnienia magicznego wywaru. Dziewczyna odczekała jeszcze pięć minut i ponownie zabrała się do pracy. Dodała posiekaną łodygę drapacza lekarskiego wraz z listkiem, a po chwili dorzuciła liść Taraxacum officinale. Teraz Riley ponownie odpaliła palnik pod kociołkiem i poczęła mieszać w wywarze. Tym razem w kierunku przeciwnym niż wskazówka zegara. Kiedy substancja zaczął bulgotać, nadszedł czas na ostatni składnik. Pięć białych pąków kwiatowych chmielu. Po wrzuceniu kwiatów młoda czarownica przykryła kociołek wiekiem i poczęła dusić wywar na małym ogniu. Dokładnie dziesięć minut, od czasu do czasu mieszając.
Wszystko szło zgodnie z planem. Nie śmierdziało, nie dymiło się... nawet nic nie wybuchło. Nastolatka zaglądając co chwila do kociołka, widziała jak eliksir przybierał ładny czerwony kolor. Był on przejrzysty o nieskazitelnej strukturze. Wszystkie ziela magicznie rozpuściły się w miksturze i nie potrzeba było niczego wyławiać durszlakiem. Wystarczyło tylko przelać eliksir do szklanych fiolek i poddać się ocenie nauczyciela. Łobuziara tak też uczyniła. Udało jej się zrobić trzy fiolki Wywaru Powiększającego Biust, a gdy zabezpieczyła je czarnymi korkami ustawiła się w kolejce do profesora Slughorn’a.


Ostatnio zmieniony przez Riley Acquart dnia Pon Sie 08, 2016 3:18 pm, w całości zmieniany 1 raz
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Klasa Eliksirów - Page 20 Empty Re: Klasa Eliksirów

Pon Sie 08, 2016 1:48 pm
The member 'Riley Acquart' has done the following action : Rzuć kością


'Lekcja' :
Klasa Eliksirów - Page 20 Dice-icon
Result :
Klasa Eliksirów - Page 20 L1exJoj
Vilia Edwards
Oczekujący
Vilia Edwards

Klasa Eliksirów - Page 20 Empty Re: Klasa Eliksirów

Pon Sie 08, 2016 6:38 pm
Vilia rozejrzała się po sali. Wyglądało na to, że wszyscy dookoła hardo pracują na oceny. Jej siostra chyba nawet już skończyła robić swój eliksir i naklejała jakąś kartkę na fiolkę.
A, no tak.
Przecież musieli to oddać.

Dobra, ale jak miała to oddać, skoro nie była pewna...
Wróć, oczywiście, że była pewna, że eliksir jest źle uwarzony, ale nie była pewna jak mocno działa. Rozejrzała się po sali w poszukiwaniu jakiegoś żywego zwierzątka, na którym mogłaby sprawdzić swoją miksturę.
Nic.
Null.
Zero.

Westchnęła cierpiętliwie. Mówi się trudno. Ale...!
Vivi przygotowała sobie stojak z nieco większą ilością fiolek, a potem starannie zaczęła je napełniać, byle tylko nie ulać odrobiny eliksiru. Wreszcie udało jej się wykorzystać lwią część tego, co uwarzyła. Sięgnęła po kartkę i nieco niedbale zapisała swoje imię i nazwisko. Nawet miała zapisać co i jak dalej, ale po chwili zastanowienia przerwała.
Nie, tak być nie mogło.
Po prostu nie!

Ślizgonka złapała jedną z fiolek, zakorkowała i chwyciła w garść, a potem pewnie ruszyła przez klasę w stronę biurka Slughorna.
Co ona się będzie...
Odczekała tylko swoje w kolejce.

- Panie profesorzeeee, skończyłam!

Zamachała wesoło fiolką, jakby dobitniej jeszcze chciała go o tym poinformować. Przez chwilę się zastanawiała, co miała mu opisać, aż wreszcie ją olśniło.

- Miałam do przygotowania eliksir Nasenny, więc zdecydowałam się uwarzyć Eliksir Spokoju. Eliksir ten powinien łagodzić niepokój i pobudzenie. Najważniejsze składniki to: kamień księżycowy, kolce jeżozwierza, syrop z ciemiernika czarnego i róg jednorożca. Źle uwarzony powoduje śpiączkę i właśnie z takim założeniem go stworzyłam. Powinien być biały, ale ten jest perłowy, dlatego że składniki były odmierzane inaczej i dłużej go podgrzewałam pomiędzy ich dodawaniem.

Vivi zakończyła swój mały wywód, uśmiechając się promiennie, wyraźnie z siebie zadowolona. Na chwilę tylko zmarkotniała.

- Niestety nie miałam na czym go wypróbować, więc nie potrafię ocenić jak głęboki powodowałby sen...

To dopiero zmartwienie.


___
Kostką rzuciłam dopiero teraz, bo jestem głupim derpem i zapomniałam przy opisie eliksiru. :"D


Ostatnio zmieniony przez Vilia Edwards dnia Pon Sie 08, 2016 9:48 pm, w całości zmieniany 3 razy
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Klasa Eliksirów - Page 20 Empty Re: Klasa Eliksirów

Pon Sie 08, 2016 6:38 pm
The member 'Vilia Edwards' has done the following action : Rzuć kością


'Lekcja' :
Klasa Eliksirów - Page 20 Dice-icon
Result :
Klasa Eliksirów - Page 20 Y4fUKxL
Gwendoline Tichý
Oczekujący
Gwendoline Tichý

Klasa Eliksirów - Page 20 Empty Re: Klasa Eliksirów

Wto Sie 09, 2016 11:59 am
Postanowiła się ze swoim eliksirem zanadto nie wychylać i nie jechać po bandzie, by sypnąć iskrami w oczy reszty uczniów. Mogła się wykazywać na innych, bardziej przydatnych jej przedmiotach, tutaj wolała zachować bezpieczny umiar i skorzystać z pierwszego przepisu, który przyszedł jej na myśl, kiedy zerknęła na kartkę z poleceniem. Musiała się sprężyć, bo ta konkretna mikstura wymagała odstania w centralnym punkcie ważenia i nie dało się tego czasu ni w ząb skrócić.
Dlatego też bez zbędnego siedzenia czy przetrzepywania notatek zabrała się za zgarnianie kilku poprzednich ingrediencji - nie było tego dużo, więc zniosła wszystko po jednym pospiesznym spacerze, przytulając do piersi i pedantycznie układając w dwie kupki na ławce. Jedna na początkowy etap przygotowywania eliksiru, a następna na drugi. Ponad to dziewczyna odłożyła jeszcze na boku niewielką klepsydrę do odliczania czasu i przysunęła bliżej siebie chyboczący się na trójnogu kociołek, który powstrzymała dłonią przed nadmiarem ruchu, żeby nie spienić zanadto wlewanej do środka wody z rzeki Lete. Co prawda to jedynie dwie krople, ale należało wyszczuplić margines błędu do zera absolutnego, a niektóre mikstury można było zniweczyć nawet drgnieniem dłoni - w takim wypadku unikanie przypadkowego spienienia czy wstrząśnięcia brzmiało sensownie. Przekręciła klepsydrę i czekała, aż przesypie się odpowiednia ilość białego piaseczku, która wskazała upłynięcie dwudziestu sekund. Dodała po tym wydzielone gałązki waleriany - dokładniej dwie i niespiesznie zamieszała w kociołku trzy razy, zgodnie z ruchami wskazówek zegara. Już prawie koniec tego prostszego, pierwszego etapu, pozostało jej już tylko wysunięcie różdżki z pochwy dopiętej do uda i machnięcie nią nad kociołkiem, po czym lekkie zmniejszenie ognia.
Pozostało jej czekać.
Odsapnęła ciężko, ze znużeniem i rozejrzała się po klasie, wodząc spojrzeniem po dzielnie pracujących uczniach. Miała teraz co najmniej czterdzieści pięć minut wymuszonej przerwy. Możliwe, że nawet więcej, będzie musiała obserwować zabarwienie i konsystencje jej kuchennych podrygów. Przekręciła klepsydrę i zajęła się początkowo przygotowywaniem reszty składników, by mieć gotowe i szybciej skończyć. Sypnęła do kamiennego, szarego i całkiem elegancko wyglądającego moździerza woreczek mieszaniny ziół i przypraw, z której uwalniał się wyrazisty i orzeźwiający zapach imbiru, ale poza nim można tam było dojrzeć chyba skrawki wysuszonych liści Asfodelusa i chyba pokrzyw, reszta była zagadką. Zanim jednak zajęła się miażdżeniem tego musli na pyłek, dorzuciła tam jeszcze cztery bialutkie owoce jemioły, które rozkwasiła i wmieszała w sypką mieszaninę, tworząc z niej na w pół kleistą papkę pachnąca nieco pieprznie. I tyle.
Odsunęła moździerz od siebie z kolejnym westchnieniem i zerknęła na miksturę. W ciągu pięciu minut nic specjalnego się z nią nie stało, więc trzeba było znaleźć ucieczkę w książkę, po którą sięgnęła. Nie był to podręcznik do eliksirów, ale jakaś cienka w ilości stron fantastyka dla zabicia czasu.
Dosłownie.

Czterdzieści pięć minut nie starczyło, trzeba było wydłużyć ten czas jeszcze o pięć minut, zanim czarownica nie zdecydowała się dodać wreszcie zawartości moździerza w szalonej ilości dwóch szczypt. Kolejne pomieszanie, tym razem pięciokrotne i w odwrotną stronę niż poprzednio. Machnięcie różdżką z subtelnością, z jaką dyrygent miotał swoją batutą i... Koniec.
Przelała ostrożnie niewielką ilość zawartości eliksiru do fiolki, którą zakorkowała i przykleiła doń karteczkę z właściwą nazwą, którą zapisała na plakietce chwile wcześniej. Nie było na co czekać, lekcja miała się z wolna ku nieuniknionemu końcowi, więc Panna Tichý poderwała się z miejsca i zamierzała załatwić wszystko za jednym zamachem, od razu podchodząc z wytwornym, pełnym lejącej substancji szkiełkiem do biurka nauczyciela, uzyskując jego uwagę na kilka minut.
- Nie wybrałam niczego specjalnie spektakularnego. W omawianym podziale w grupę eliksirów Memoretycznych wspaniale wpisuje się Eliksir Zapomnienia. - odparła na wstępie, ze stuknięciem odkładając fiolkę na blacie. - Działa on na zasadzie usuwania wspomnień z najbliższej przeszłości - od kilku godzin do maksymalnie całego dnia, w zależności od wprawy przygotowującego i jego doświadczenia oraz jakości i świeżości składników. Jest miksturą łagodną i całkiem łatwą w przygotowaniu, choć pomimo tego, że receptura nie zajmuje kilku stron i nie wymaga kilku miesięcy ciężkiej pracy, to nie należy zapominać, że jest to specyfik mieszający w ludzkiej pamięci. Czyli jednej z najcenniejszych rzeczy, jaką mamy, więc - przynajmniej według mnie - nigdy nie należy podchodzić do niego z pobłażliwością, bo odpowiednio użyty potrafi spowodować skutki gorsze niż nie jedna czarnomagiczna trucizna.
Zakończyła, dygnęła przed nauczycielem z gracją i wróciła do ławki.


Ostatnio zmieniony przez Gwendoline Tichý dnia Wto Sie 09, 2016 1:13 pm, w całości zmieniany 1 raz
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Klasa Eliksirów - Page 20 Empty Re: Klasa Eliksirów

Wto Sie 09, 2016 11:59 am
The member 'Gwendoline Tichý' has done the following action : Rzuć kością


'Lekcja' :
Klasa Eliksirów - Page 20 Dice-icon
Result :
Klasa Eliksirów - Page 20 L1exJoj
Bertram Smith
Gryffindor
Bertram Smith

Klasa Eliksirów - Page 20 Empty Re: Klasa Eliksirów

Wto Sie 09, 2016 12:52 pm
Widział jak niektórzy w ukropie uwijali się przy swoich kociołkach. On dokładnie czytał notatki, które wcześniej zrobił na temat wywaru, który ważył. Bał się trochę tego, że może mu nie wyjść. Był szczęśliwy, lecz na jego ustach znikł ślad uśmiechu, zastąpiła go poważna kreska. Hmm, co teraz, a tak mózg leniwca. Bleh. To był chyba najgorszy składnik tego eliksiru, wrzucił go do kociołka. Następnie chwycił za fasolki Sopophorusa i zastanawiał się nad tym jak wydobyć z nich sok. Wziął srebrny nóż i spróbował przekroić jedną z nich, wredota odskoczyła i trafiła go w czoło. Zdenerwował się i uderzył w nią, o dziwo metoda zadziałała, chociaż większą częścią soku się opryskał. Postąpił tak z kolejnymi, wlewając sok z nich do kociołka. Całość zamieszał siedem razy w kierunku przeciwnym do wskazówek zegara. Może nie był idealnego koloru czerni, jednak był do niej bardzo zbliżony. Wziął odpowiednią fiolkę, nalał do niej wywaru. Znalazł kawałek czystej kartki i napisał na niej.
Bertram Smith
Wywar Żywej Śmierci
Ustawił się w kolejce do profesora Slughorna, miał nadzieję,że będzie zadowolony z jego poczynań. Mimo wszystko był gotów wysłuchać wszystkich uwag na temat swojego eliksiru, bo jak wiadomo, tylko na błędach można się czegoś nauczyć.


Ostatnio zmieniony przez Bertram Smith dnia Wto Sie 09, 2016 4:23 pm, w całości zmieniany 1 raz
Sponsored content

Klasa Eliksirów - Page 20 Empty Re: Klasa Eliksirów

Powrót do góry
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach