Go down
Nauczyciele
Nauka
Nauczyciele

Stół Gryfonów - Page 6 Empty Re: Stół Gryfonów

Sro Sie 03, 2016 12:20 pm
Tego już było stanowczo za wiele. Profesor Fritwick miał problemy z szybkim poruszaniem się, więc nie pojawił się na miejscu jak tylko zobaczył tłuczenie szkła na głowie drugiego ucznia, ale był już poza stołem nauczycielskim i swoją stygnącą jajecznicą, w chwili, kiedy wzięto za ten niecny czyn odwet.
- Stać! Staaać! IMMOBULUS! - wrzasnął, wyszarpując swoją różdżkę i celując nią w stronę Gryfona. Celne zaklęcie spowolniło oboje uczniów, na wypadek jakby ten leżący, zalewający się krwią, miał jeszcze na tyle bezczelności i siły, żeby wykorzystać niemożność co poruszania się oponenta.
Nauczyciel zaklęć zatrzymał się z ciężkim oddechem obok obojgu chłopców. Zrobiło się przy okazji małe zbiegowisko.
- Co to ma znaczyć!? Wy dwoje...! - belfer miał wyraźne problemy ze złapaniem oddechu. - Co wy sobie najlepszego myśleliście?! Na terenie szkoły nielegalne magiczne pojedynki są zabronione, ale zwykłe bójki również! Jeśli dzieli was jakiś spór, to załatwcie to w mniej brutalny sposób, na Merlina!
Czarodziej z dezaprobatą i nawet dość znaczącą histerią piszczał na wysokich tomach, krótkim komentarzem i machnięciem różdżki odsuwając podmuchem Pana O'Connella w czułe ramiona kolegów z domu, po czym zdjął zeń zaklęcie.
- Pole do popisu dla kontrolowanych walk daje Klub Pojedynków. I tylko on. - skomentował z naciskiem i zdjął zaklęcie z powoli zbierającego się z podłogi Ślizgona. - Pomyślcie nad wstąpieniem do niego, ale teraz muszę poprosić was o udanie się, już bez rewelacji, do Skrzydła Szpitalnego. Koledzy z waszych domów przypilnują wtedy porządku. Panie Ackhley, Panie Nockles, pomóżcie koledze wstać z podłogi. Oba domy tracą przez tę bójkę po 10 punktów, a po następnych łączonych zajęciach z Zaklęć i uroków mają Panowie zostać po lekcji. Pomogą mi wtedy w czymś w ramach szlabanu, No już, dokończycie posiłek pod okiem Panienki Pomfrey!

z/t wszyscy
James Potter
Oczekujący
James Potter

Stół Gryfonów - Page 6 Empty Re: Stół Gryfonów

Sro Kwi 19, 2017 4:11 pm
Nie do końca docierało do niego to co właśnie miało się wydarzyć. Przed nim ostatni posiłek w Hogwarcie, jednak kluczowe słowo 'ostatni' brzmiało tak nierealistycznie, że droga do Wielkiej Sali wydawała mu się snem i nie był pewny, czy jest to miły sen czy koszmar.
Ogromny mętlik który pojawił się w jego głowie w chwili śmierci jego siostry przechodził właśnie fazę kulminacji, a wszystko zaczęło się wczoraj na balu, gdy Potter nagle uzmysłowił sobie, że koniec właśnie nadszedł, a on ostatnie dwa miesiące przeegzystował wypuszczając z rąk po kolei wszystko na co pracował całe te siedem lat w Hogwarcie.
Jeszcze pół roku temu razem z resztą huncwotów mieli setki pomysłów jak 'pożegnają' szkołę. Bal i ostatnia uczta miały stać się wydarzeniami które na lata zostaną w pamięci uczniów, pracowników i samych murów Hogwartu. Miało wydarzyć się coś wielkiego, spektakularnego, coś przez co huncwoci staną się legendą tego zamku (chociaż po części i tak czuli się autorytetami dla młodszych uczniów i mistrzami w swoim fachu).
A tymczasem bal był po prostu balem na którym James spędził może z pół godziny nim nie zobaczył Lily w towarzystwie Snape'a, który to widok zburzył tamy zalewając go falą tragicznych podsumowań ostatnich miesięcy i poczucia nieuchronnie zbliżającego się końca. Resztę wieczoru spędził na dachu Wieży Astronomicznej próbując jakoś poskładać, to wszystko co nagle w nim ożyło, do kupy. Miał wrażenie, że nagle zbudził się z jakiegoś długiego snu, dopiero co odzyskał przytomność, a ostatnie miesiące przepłynęły poza nim, bez kontroli, jak woda przez palce, i nie może ich już odzyskać.
Dlaczego akurat teraz? Dlaczego to właśnie jej widok na balu u boku tego parszywego Wycierusa sprawił, że w jego umyśle nagle coś pękło? Ponieważ nagle zdał sobie sprawę, że przecież ją stracił. Dał jej odejść, a za kilka godzin ich drogie prawdopodobnie całkowicie się rozejdą, tymczasem Smark będzie obok. Był, jest i będzie. Obok niej. Nawet wtedy gdy umierała Erin. To była kropla która spadając zapoczątkowała burzę.
I mimo, że James wcale nie miał kaca, jak większość uczniów po balu, gdyż alkoholu tknął wczoraj tyle co nic, wyglądał równie tragicznie co oni. Wchodząc do Wielkiej Sali poluzował krzywo zawiązany krawat i potarmosił sobie włosy. Nie potrafił stwierdzić, czy cieszy się, że jego przygoda w Hogwarcie się kończy, czy nie. Nie był pewny, czy jest w stanie wrócić do domu, domu bez Erin. Nie wiedział co powinien zrobić w sprawie Lily. Pewny był tylko jednego. Będzie walczył dopóki wszyscy winni śmierci jego siostry, łącznie z Lordem Voldemortem, nie zostaną zmieceni z powierzchni ziemi.
Usiadł przy stole, jednak nie w miejscu które zwykł zajmować, a tam gdzie kiedyś siadała Erin*. Splótł przed sobą zaciśnięte dłonie i czekał aż cała szopka się zacznie.

__________
*Nie wiem czy przy takim długaśnym stole da się ogarnąć kto gdzie siada, ale załóżmy że tak.
Lily Evans
Oczekujący
Lily Evans

Stół Gryfonów - Page 6 Empty Re: Stół Gryfonów

Nie Kwi 23, 2017 12:42 am
[Da się, zwłaszcza, że jadało się od siedmiu lat i pewnie niektóre miejsca się nie zmieniają <3]

Już nawet nie ostatnia noc tylko od razu posiłek, który mógłby wręcz stanąć w gardle roztrzęsionym siódmoklasistom, żegnających się jednak z żalem i smutkiem ze szkołą. Tacy przecież też się zdarzali, pomimo wydarzeń, które nie powinny mieć absolutnie miejsca w zamku i poza nim. Obraz małej rudowłosej dziewczynki trochę się zatarł we  wspomnieniach Evans, głównie w głowie występowali inni, nie mówiąc już o kolorach, miejscach, przedmiotach i dźwiękach. Przynajmniej była ładna pogoda, a ona już wczoraj większość rzeczy spakowała, zostały jej zaledwie drobiazgi. I zdjęcia. Zdjęcia chyba były najlepszymi i najgorszymi rzeczami, które ze sobą zabierała. Może kupi sobie pamiętnik i tam je wklei by mieć pewność, że na pewno ich nie zgubi? W sumie... pamiętnik nie był takim głupim pomysłem. Mogłyby się tam znaleźć stare listy, zasuszone polne kwiaty, czasem może i jej przemyślenia, ale przede wszystkim plany. Dużo planów i rozkładów nadchodzących dni.
Bawiła się dobrze z Severusem na balu, mimo że jeszcze dwa miesiące, może i nawet miesiąc temu planowała pójść z kimś innym. Najwyraźniej niektóre rzeczy musiały ulec zmianie, nie żeby żałowała, że to właśnie przyjaciel towarzyszył jej podczas tego wyjątkowego dnia. W końcu... ona i Erin często o tym rozmawiały. W V klasie i na początku VII. Dorcas też się przyłączała do takich rozmów i będąc tam w końcu, nawet bez nich, czuła na ten pokręcony, absurdalny sposób, że dobrze zrobiła, że one by chciały. Nawet jeśli przecież nie wiedziała, czego by tak naprawdę chciały, a właściwie czego chciałaby Erin.
Było dość spokojnie, nawet przez chwilę przeszła jej myśl, że aż za spokojnie, że to wręcz wydawało się nienaturalne, zważywszy na poprzednie miesiące. Huncwotów dawno nie widziała, może tylko raz czy dwa mignął jej na korytarzu nieco oskarżający wzrok Remusa, który to był taki niezadowolony z jej odbudowanych relacji z Severusem. Sama Lily tego nie żałowała, uważała, że zasługuje na drugą szansę, miała w nim niesamowite oparcie, choć i wrażenie, że trochę egoistycznie postępowała w obliczu jasnych dla niej emocji, które w jej stronę kierował Snape. Nawet jeśli zapewniał ją swoim spokojem i milczeniem, że jest w porządku, wydawało jej się jakby tylko go krzywdziła i nie dawała mu w pełni cieszyć się życiem. Na balu nie zauważyła Jamesa i chyba to nawet lepiej, gdyż pewnie zrobiłaby coś nieodpowiedniego. Bez niego i jego, w większości kiepskich, żartów też dobrze się bawiła. Na pewno. Po egzaminach było jej łatwiej sypiać, a z kropelką specjalnego eliksiru na sen tym bardziej. W końcu zalecenie szkolnej pielęgniarki.
Była zła na Pottera. Zła i rozgoryczona, i smutna, i przygnębiona. I była też zła na siebie. To chyba jednak pokazywało, że wcale nie byli dla siebie tacy dobrzy, tacy pasujący jak powtarzali to ich przyjaciele, jak powtarzał to on sam jej, aż uwierzyła a potem wszystko zostało zburzone. Chyba już nie potrafiła się do tego przekonać, była zbyt zmęczona, zbyt zaplątana w tym, czego tak naprawdę chce i oczekuje od życia, czym powinna się zajmować.
Severus był jej przyjacielem, jej oparciem, jego oschłość i chłód znikały, gdy zostawali sami i rozmawiali o wielu rzeczach, starając się nie mówić o tym, co tak ich różniło.  Wróciła dość późno do dormitorium, ale wyspała się i po porannych czynnościach, mogła otworzyć okno i wpuścić trochę świeżego, letniego powietrza do środka. Od razu poczuła się lepiej i nawet ten nieunikniony koniec nie zepsuł jej humoru. Po ubraniu na siebie wyprasowanych za pomocą różdżki ubrań udała się od razu do Wielkiej Sali. Uśmiechem i krótkim kiwnięciem głowy przywitała się ze znajomymi twarzami, po czym ruszyła do stołu Gryffindoru. Uśmiech znikł, kiedy go ujrzała, bo w końcu przez większość czasu się mijali i choć wiedziała, że w końcu to nastąpi, że go zobaczy, to nie była tak naprawdę na to przygotowana. Nie chciała być, zwłaszcza, że siedział nie tam, gdzie zawsze tylko tam, gdzie siedziała Erin. Przez jej kark przeszedł zimny dreszcz, ale posłusznie ruszyła w tamtą stronę, bo przecież tuż obok miejsce miała ona. Zacisnęła małą dłoń w pięść, czując jak drżą jej palce.  Lily posłusznie usiadła ze swoją szkolną tiarą na rudej czuprynie, zupełnie nie patrząc na chłopaka, który jeszcze do niedawna wydawał jej się kimś więcej niż przeklętym Jamesem Potterem.
- Dzień dobry - zdołała z siebie wykrztusić tylko tyle i zerknęła w stronę stołu nauczycielskiego.
Chciała by ktoś wypełnił tę przestrzeń i ciszę między nimi.
James Potter
Oczekujący
James Potter

Stół Gryfonów - Page 6 Empty Re: Stół Gryfonów

Nie Kwi 23, 2017 9:18 pm
Siedział w milczeniu analizując wydrapane przez lata inicjały, rysunki i inne głupoty w blacie stołu. Dobrze wiedział których autorem była jego siostra. Wodził wzorkiem po każdej kresce wyobrażając sobie, że E właśnie skrobie je widelcem. Chciał dobrze je zapamiętać, chociaż w sumie nie był pewny po co. W domu przecież będzie jej pełno, do bólu pełno. Mimo to nie potrafił oderwać od nich oczu, jakby jakaś cząstka Rin ciągle w nich była.
Jego uwagę rozproszyła dopiero Lily. Poczuł jej obecność gdy tylko przekroczyła próg wrót Wielkiej Sali. Nie żeby miał jakiś radar w głowie czy coś, chociaż można by się było tego po nim spodziewać. Wystarczyło aby dostrzegł kątem oka jej charakterystyczną rudą czuprynę i usłyszał stukot jej obcasów który był mu bardzo dobrze znany. Sam całkowicie zapomniał chociażby o tiarze, Evans natomiast wyglądała jak na przykładną uczennicę przystało.
Momentalnie znieruchomiał. Dłoń Erin przestała rysować, a on z oczyma wbitymi przed siebie całą swoja uwagę skupił na Lily. Każdy jej krok odbijał się w jego głowie echem robiąc mu w umyśle jeszcze większy bałagan. Wiedział, że zajmując miejsce E, zajmuje miejsce obok Rudej. Właściwie to czy nie taką miał właśnie nadzieję? Myśl ze w sumie to przecież mogła tak jak on usiąść gdzieś indziej sprawiła, że brew drgnęła mu w niepokoju, a on nerwowo schował ręce do kieszeni. Cholera. Zawsze tak robił, powinien się tego oduczyć, można było z niego czytać jak z książki. To jednak na co trafił ręką w prawej kieszeni jeszcze bardziej wytrąciło go z równowagi. Łańcuszek. Od Lily. Ten który migocząc drgał, gdy ktoś bliski jego sercu miał kłopoty. Ten który zawiadomił go o Erin, chociaż, że chodzi właśnie o nią poczuł sam. Ten, przez który nie poszedł do Hogsmeade bo gdy właśnie miał to zrobić dostrzegł szalejący wisiorek w szufladzie jego szafki przy łóżku. Ten, przez który zamiast udać się tam gdzie miał jakąkolwiek szansę pomóc Erin, sprawił że przetrząsnął cały Hogwart, Wrzeszczącą Chatę, i pół Zakazanego Lasu próbując ją znaleźć. Bezskutecznie. Ten, przez który nie udało mu się jej pomóc. Gdyby nie ten wisiorek… Gdyby nie Lily
Nie widział go od tamtego paskudnego dnia i akurat dziś musiał na niego trafić?
Usiadła obok niego. Jej zapach…
Po śmierci Erin wszystko się posypało. Żałobę zarezerwował tylko dla siebie, co było strasznie samolubne, a najbardziej odbiło się właśnie na Lily. To jak bardzo głupie to było z jego strony dostrzegł dopiero później. W końcu Evans była przyjaciółką Rin, była przy jej śmierci i nie mogła ukryć się daleko od wspomnień, bo dormitorium do którego wracała każdym wieczorem było ich pełne, nie to co dormitorium Pottera. A dając mu łańcuszek nie wydała przecież wyroku na Erin, zresztą, jakie były szanse że jego obecność w Hogsmeade cokolwiek by pomogła?
Gdy jednak do jego świadomości zaczął przedzierać się rozsądek ich ścieżki rozeszły się już na tyle daleko, że ciężko już było zawrócić. Odkładał to i odkładał, aż w końcu wylądowali tutaj. Siedząc obok siebie w milczeniu.
-Hej –wychrypiał. Odchrząknął i wyciągnął ręce z kieszeni próbując zachować chociaż pozory opanowania. Splótł dłonie przed sobą na kolanach i spuścił na nie wzrok.
Gorączkowo myślał co powiedzieć. Nie był pewny, czy zasługuje na jeszcze jedną szansę. Właściwie to sam sobie by jej nie dał, ale nadzieja w końcu umiera ostatnia, co nie?
-Pojawiały się przed nią najlepsze desery, nie mogłem sobie tego podarować ostatniego dnia –palnął. Było to chyba najgłupsze co mógł wymyśleć, ale przywołał na usta lekki uśmiech, karcąc się jednak w duchu.
-Jak tam po balu? Wybawiłaś się? –zmienił temat. Nie wiedział czy taka gadka szmatka po tak długim okresie milczenia była na miejscu. Lily zasługiwała na wyjaśnienia, czy to nie od nich powinien zacząć?
Alexandra Grace
Gryffindor
Alexandra Grace

Stół Gryfonów - Page 6 Empty Re: Stół Gryfonów

Czw Kwi 27, 2017 7:46 pm
Kolejny rok? Tak szybko, tak nagle... i niby to dobrze, że wszystko mija, bo być może przyjdzie lepszy czas, ale kto to wie na pewno? Z jednej strony może zacznie się coś lepszego, ale z drugiej? Z drugiej okazuje się, że chyba nie ma światełka w tunelu. Czuła się samotna wchodząc do tej sali. Nauczyła się w tym roku, że jej sposób na poznawanie ludzi i chęci pomagania im jest do bani. Myślała, że zyskała przyjaciół. A dziś siedzi sama i nie wie do kogo mogłaby otworzyć usta. Jedyne osoby, które chciała nazywać przyjaciółmi po prostu zamilkły. Zniknęły. To znaczy... możliwe, że nie wyparowały, przecież takie rzeczy to się nie dzieją, ale dla niej rzeczywiście właśnie to się zadziało. Nikt nie pisał, nie przychodził porozmawiać. To zabolało. Nie chciała ich jednak skreślać. Jeszcze na to za wcześnie. Zasiadła więc w sali, niezbyt przykuwając uwagę do tego, kto jest obok i zamyślała się. Chciała znaleźć powód, wyjaśnienie. Coś logicznego, co mogłoby ją uspokoić. Okropne przeczucia jednak jej nie opuszczały. Postanowiła jednak je odrzucić.
Nie czas. Teraz trzeba się uśmiechnąć do tych, którzy są tutaj po raz ostatni. Trzeba pomyśleć o tym, co można wyciągnąć dobrego z tego roku. Czego się nauczono i inne takie. Spojrzeć troszkę lepiej na otoczenie. Rozejrzała się więc z uśmiechem pomimo tego natłoku myśli. W końcu nigdy nie wiadomo, co się może stać. Może uda jej się chociaż w miarę poprawnie zachować na zakończeniu tego roku, skoro wszystko wcześniej się posypało.
Lily Evans
Oczekujący
Lily Evans

Stół Gryfonów - Page 6 Empty Re: Stół Gryfonów

Wto Maj 02, 2017 7:05 pm
Nie patrzyła na stół Gryffindoru, swój wzrok wolała kierować w inne strony, nacieszyć się tym, co ją otaczało - może nie tam, gdzie siedział Potter - póki jeszcze mogła. Nikt w końcu nie powiedział, że wróci tu na praktyki, prawda? A nawet jeśli to większość rzeczy się zmieni, przede wszystkim ludzie znikną, rozejdą się, przynajmniej ten jakże nieszczęsny VII rocznik, którego i tak było mniej niż na początku. Życie to w końcu zmiany, powinna się przyzwyczaić. Nie wiedziała, co tak naprawdę czuje James, wolała się łudzić, że wie, że boli ją to równie mocno - a może bolało, bo przecież minęło już sporo czasu i rany na nowo się skleiły, nie chciała ich teraz dodatkowo podrażniać - jakby Erin była i jej siostrą. Bo w sumie tak poniekąd było, mimo, że nie łączyły je więzi krwi. Należało skupić się na rzeczywistości, zabrać wszystkie cenne rzeczy, przede wszystkim wspomnienia i pielęgnować to, co tej pielęgnacji wymagało. Lily takiego radaru nie miała, wolała używać oczu, a jej zmysły nie były tak wyostrzone by nauczyć się rozróżniać kroki, zapachy czy nawet poszczególne głosy, gdy było ich nagle za wiele. Nie patrzyła, ale przecież mógł się tego spodziewać. Nie skupiała się, ale przecież i tego mógł się spodziewać. Miejsca też nie zmieniła, bo przecież, na miłość boską, nie byli już dłużej na V roku, a teraz, zwłaszcza teraz, chciała siedzieć tam, gdzie zawsze. Na tym jednym, konkretnym miejscu. Może powinna oprzeć głowę o rękę? Przynajmniej czymś by się zajęła i palce przestałyby tak drżeć ze zdenerwowania.
Mógł ją obwiniać, wtedy z pewnością byłoby lżej, może i jej też, jakby ją nienawidził i pewnie przyjęłaby tę winę, bo była tam, była i widziała i nie mogła nic zrobić. I tak, właśnie wtedy uratował ją Severus. I nie, nie była z tego powodu zła, była wdzięczna, bo ktoś tam był i to on, a nie Śmierciożerca pociągnął ją i uwolnił, nawet jeśli krzyczała - już sama nie wiedziała czy na głos czy w środku. Byli wszyscy na pogrzebie przecież, chyba, chyba byli, jakimś skromnym, ukrytym, za zgodą Dumbledore'a. Chyba, że tylko jej się to przyśniło, może zwariowała, wtedy często sypiała dzięki Eliksirowi Słodkiego Snu, po egzaminach także jej się zdarzało, ale już mniej by się nie uzależnić.
Nie obwiniała Pottera, ale przecież on mógł ją obwiniać. Tak jak kiedyś o tym myślała i te myśli były gorączkowe, przerażające. Teraz było lepiej, teraz było jej tylko smutno, bo kończyła siedem lat nauki.
Wielka Sala była dzisiaj spokojna, łatwiej było się skupić, mimo jego towarzystwa tuż obok, ciekawe czy reszta Huncwotów będzie również zadowolona z tej nagłej, niecodziennej zmiany, a może po prostu zrozumieją. Bez słowa. W końcu ręka się ruszyła, Lily zaczęła bębnić palcami w blat stołu, trochę zniecierpliwiona, bo już wolałaby usłyszeć dyrektora i zająć się jedzeniem i zapomnieć, że on też tutaj przecież jest.
Nieśmiały, niepewny Potter? Coś takiego, sytuacja niecodzienna, chciała powiedzieć coś złośliwego, ale się powstrzymała. Bywała nieraz taką ignorantką, prawda? Szlag by to, a miała używać łagodniejszego języka, takiego jak zawsze.
- Och - tylko tyle potrafiła wykrztusić na tę wypowiedź, której kompletnie się nie spodziewała. Miała mętlik w głowie, ale chwilę później też postanowiła coś dodać, może równie głupiego, co on. - To prawda, zawsze jej podkradałam, gdy nie patrzyła.
Kolejne pytanie sprawiło, że na jej czole pojawiły się zmarszczki. Nie wiedziała jakiej odpowiedzi oczekuje Potter. W końcu skrzyżowała ręce na klatce piersiowej, prostując się i patrząc gdzieś w stronę sufitu, może na chwilę zahaczając o stół Slytherinu, gdzie właśnie pojawił się Severus. Kiwnęła w tamtą stronę głową i posłała mu krótki uśmiech, który szybko znikł. Sufit, Evans skup się.
- W porządku, było miło... - odpowiedziała ostrożnie, po czym krótko chrząknęła. - A ty? Byłeś?
Wyjaśnienia teraz mogły okazać się niekoniecznie dobrym rozwiązaniem, ale cóż to i tak zależało od niego, prawda? Kiedy jej wzrok się przesunął po Wielkiej Sali, zauważyła Alexandrę do której się uśmiechnęła pokrzepiająco, gdyż wyglądała na nieco przestraszoną lub smutną, ciężko było dokładnie stwierdzić.


Mary Macdonald
Oczekujący
Mary Macdonald

Stół Gryfonów - Page 6 Empty Re: Stół Gryfonów

Wto Maj 02, 2017 10:38 pm
Koniec roku. Koniec szkoły, po raz ostatni miała wejść do Wielkiej Sali na posiłek. Mary ze smutkiem w dużych, wręcz czarnych oczach patrzyła na każde malowidło. Powoli uświadamiała sobie, że jakiś etap w jej życiu dobiegał końca. Tylko dlaczego w tak ponurych okolicznościach? Jeszcze przy pakowaniu swoich rzeczy z bólem patrzyła na łózko zajmowane przez Erin Potter. Obwiniała się oto, że nie pomogła koleżance. Miała sobie za złe, że żadna z jej wizji nie dotyczyła przyszłości dziewczyny, że nie mogła jakoś temu zapobiec. Jak jednak można oskarżać się o coś, na co nie ma się wpływu? Podczas, gdy cały zamek pogrążony był w żałobie, Mary McDonald przechodziła swoją własną żałobę. Do teraz pamięta dzień, w którym sowa jej matki wpadła do Wielkiej Sali, boleśnie wbijając szpony w drobne ramię dziewczyny. Pamiętała to z takimi szczegółami, których normalnie się nie pamięta. Wieść o śmierci ojca przygniotła ją. Dobitnie. Sprawiła, że czuła się jakby olbrzym postanowił zrobić sobie z niej fotel. Nikomu o tym nie powiedziała. Zasłoniła się żałobą po Rin, aby nie musieć powiadamiać znajomych o strasznej tragedii, jaka dotknęła jej rodzinę. Prorok również nie dodał nawet wzmianki odnośnie śmierci jednego z aurorów, Artura McDonalda. Marianne nigdy nie była osobą towarzyską, a już z pewnością nie taką, która zarzuca innych swoimi problemami, jeżeli ktoś nie wiercił jej dziury w brzuchu z tego tytułu. Powoli, małymi kroczkami starała sobie samodzielnie radzić z tym co zgotował jej los. Czuła się przez to silniejsza, chociaż rzeczywistość boleśnie dawała o sobie znać. Odsunęła z tego tytułu kilka najdroższych jej osób. To cena, którą musiała zapłacić za upragnioną w czasie żałoby samotność. W zaciszu hogwarckich murów przebrnęła przez wszystkie etapy żałoby, chociaż ból nadal tlił się w jej sercu. Długo jeszcze nie będzie mogła wspominać ojca nie roniąc przy tym ani jednej łzy.
A teraz? Kolejne pożegnanie. Kolejny kawałeczek jej serca zostanie jej zabrany i zostawiony gdzieś indziej. Właśnie tutaj, w Hogwarcie. Mimo kilku gorszych chwil traktowała to miejsce jak swoją przystań. Swój drugi dom, do którego chętnie wracała. Wbrew pozorom nie bała się tego co przyniesie jutro. Owszem, zdawała sobie sprawę z tego, że za murami szkoły czeka na nią więcej czarodziejów uważających się za lepszych z powodu pochodzenia. Musiała się jakoś nauczyć z tym żyć. Jakoś funkcjonować. Teraz jednak starała się o tym nie myśleć. Na bladej twarzy pokrytej delikatnymi piegami pojawił się uśmiech, który od kilku miesięcy nie gościł ja twarzy Mary. Włosy, które sięgały jej aż do pasa, kaskadami opadały na jej wątłe ramionka. Te z ledwością pchnęły masywne drzwi prowadzące do Wielkiej Sali. Ciemne oczęta ogarnęły całą salę, a potem lekkim krokiem udała się w stronę stołu Gryfonów, jak zwykle chcąc pozostać niezauważoną. Zajęła miejsce, które przeważnie zajmowała. Naprzeciwko panny Evans, której posłała jedynie niewinny, trochę jakby speszony uśmiech spod tafli kasztanowych, idealnie prostych włosów. Na powitanie skinęła jedynie głową zarówno w stronę Lily jak i Jamesa. Nagle jakby i ją dopadła gęsta atmosfera, którą wokół siebie roztaczali skuliła lekko ramiona czując się speszona w ogóle tym, że śmiała uśmiechnąć się i ze swoim przywitaniem wtrącić się w środek czegoś większego. Żałowała, że jeszcze na jej talerzu nie pojawiła się porcja jakiegokolwiek jedzenia, na którym mogłaby skupić całą swoją uwagę.
Remus J. Lupin
Oczekujący
Remus J. Lupin

Stół Gryfonów - Page 6 Empty Re: Stół Gryfonów

Sro Maj 03, 2017 9:06 pm
Było mu tego dnia wyjątkowo smutno i przykro. Od dnia balu chodził przygnębiony zdając sobie sprawę, że nadejdzie dzień kiedy zjawi się w Wielkiej Sali na ostatni, pożegnalny posiłek przed wielkim krokiem w dorosłość. Ten czas biegł bardzo nieubłaganie i nawet przestawianie zegarka nic nie dało, bo i tak biegł on swoim torem. Siedział na łóżku tępo wpatrując się w swoje spakowane już od dwóch dni walizki. Rozejrzał się po dormitorium, które już jutro opuści na zawsze. Spojrzał na łóżka przyjaciół, teraz puste i posłane. Westchnął. Tyle przygód, tyle wspomnień związanych z tą szkołą. Tajemnice, kłamstwa i przyjaźnie na całe życie. Miłość, która jeszcze czasem odzywała się bolesnym echem gdzieś w głębi serca, dając znać nieprzyjemnym kłuciem i pustką. Tyle niewypowiedzianych słów lub tych wyrzeczonych w gniewie. Tyle sytuacji, które można było zmienić lub naprawić. Pożegnanie, które nigdy nie nastąpi i pożegnanie, które nieuchronnie się zbliżało. Westchnął po raz drugi, przeczesując włosy palcami. Wziął głęboki oddech. Co teraz? Co czeka ich poza tymi murami? Spędził tutaj szmat czasu pełen beztroski, śmiechu ale i niebezpiecznych zdarzeń, które przyprawiały o gęsią skórkę. Pora iść. Nie może siedzieć tutaj i rozmyślać w samotności. Musi po raz ostatni zjeść z przyjaciółmi kolację. Porozmawiać z ludźmi, których znał od prawie ośmiu lat, których lubił bardziej lub mniej. Pogadać z nimi i pożegnać się. Z niektórymi pewnie na zawsze, z innymi na chwilę.
Poprawił czarną szatę i krawat w złoto-czerwone pasy - strój szkolny, który także założył po raz ostatni. Na głowę włożył tiarę i opuścił dormitorium. Zjawił się w Wielkiej Sali, która powoli zapełniała się uczniami. Musiał przyznać, że będzie brakowało mu sporo osób, nawet Ślizgonów, z którymi zawsze Gryffindor rywalizował. Spojrzał na swoje zwykłe miejsce tuż obok Jamesa i Lily, ale widział, że mają miny świadczące o tym, że chyba prowadzili jakąś wyjątkową rozmowę. Nie chciał im przeszkadzać, dlatego zajął miejsce tuż obok Mary McDonald siedzącej na przeciwko nich.
- Wciąż do mnie nie dociera, że siadam tu po raz ostatni - powiedział do dziewczyny z dość smutnym uśmiechem, spoglądając tęsknie na złote półmiski i talerze, teraz jeszcze puste, ale jak tylko wszyscy zajmą swoje miejsca napełnią się jedzeniem wieńczącym ich hogwardzką edukację.
James Potter
Oczekujący
James Potter

Stół Gryfonów - Page 6 Empty Re: Stół Gryfonów

Sro Maj 03, 2017 11:22 pm
Może i dla Lily James w tej chwili był kimś na kogo nie chciała zwracać uwagi, a najzwyczajniej po prostu tolerowała jego obecność i odliczała sekundy aż będzie mogła wstać i odejść, tym razem już ze świadomością, że pewnie więcej się już nie zobaczą, a przynajmniej taką nadzieją.
Dla Pottera to co działo się teraz przy stole miało dużo większe znaczenie.
Tak, nie byli już w V klasie, nie mógł wyskoczyć z głupim Evans, umówisz się ze mną?’ i próbować do skutku aż mu się uda. Dorośli. Był tylko pewny, że był z nią szczęśliwy, miał wrażenie, że ona również była. Teraz chciał tylko określić czy mogłaby być znowu, bo jeżeli miałby ją tylko krzywdzić swoją obecnością to da jej odejść. Po tym wszystkim chociaż to był jej winien. Dać jej w końcu spokój po tych latach dokuczania i wielkim zawodzie jakim ja poczęstował gdy w końcu dostał to czego chciał.
Spostrzegawczość która była mu najbardziej potrzebna na boisku, przydawała się również w takich sytuacjach. Gorzej było już z analizą tego co widzi. Jak ze Zniczem nie miał najmniejszych problemów, tak Lily była jedną wielką zagadką.
Dostrzegł więc jej drżące dłonie, chociaż nie wiedział, czy to z wściekłości, zdenerwowania czy stresu. Zawzięcie unikała jego wzroku. I znowu… To dobrze, czy źle? Gdy zaczęła bębnić palcami w blat stołu, nerwowo poprawił się na ławce. Zniecierpliwienie? Dopiero usiadła, ale no cóż… Obok niego. Na jego jakże genialny tekst westchnęła, chociaż miał wrażenie, że zdusiła tym kąśliwy komentarz. Jednak jej kolejne zdanie znowu zbiło go z tropu. Spróbował znowu, tym razem z balem. Traf w dziesiątkę, cała seria ruchów dla szukającego. Zmarszczyła czoło. No co? Przecież i tak wszyscy gadają tylko o balu. Skrzyżowała ręce na piersi, wyprostowała się. Długie milczenie. Uciekła wzrokiem, chociaż i tak go unikała. Stół Slytherinu, Severus, kiwnięcie głową, uśmiech, speszenie. Nagła odpowiedź.
Severus. Uśmiech. Speszenie. Jamesowi flaki wywróciły się na lewą stronę. Serio?
Było miło. No jasne…
Z fazy załamania nerwowego przeszedł w fazę wściekłości i załamania. Jak on mógł do tego dopuścić? Jak ona mogła?
A więc nie zauważyła go na balu. No cóż, w sumie nic dziwnego, zbyt długo to on gości nie zaszczycił. Jednak jakiś głupi Złoty Znicz który towarzyszył mu w głowie podczas tych całych podchodów Evans właśnie mu podpowiedział, że jakby chciała... Merlinie… Przecież to baby tak wszystko analizują i szukają igły w stogu siana, co się z nim działo?
-Właściwie… To nie –jakby się uprzeć to wcale nie skłamał.
W między czasie na Sali pojawiali się kolejni uczniowie, naprzeciwko przysiadła się Mary której posłał krótkie ‘hej’, dziękując za tę chwilę zamieszania podczas której mógł trochę się opanować i jednocześnie współczując jej, że musi siedzieć naprzeciwko nich gdy próbują przełamać te zmrożone długą zima lody. Na szczęście dla niej za chwilę pojawił się Remus, któremu natomiast James tylko kiwnął głowa jednocześnie posyłając spojrzenie mówiące ‘Tragedia. Wszystko stracone…’.
Miał ochotę wypruć Snape’owi flaki i rozwiesić je w Zakazanym Lesie. Lily… Naprawdę? Po tym wszystkim? Czy to co on ci zrobił nie było gorsze? Było to dość samolubne stwierdzenie więc tylko ugryzł się w język.
Spojrzał na nią z durnym poczuciem świadomości, że wszystko stracone, a ona już wybrała. Podziękował sobie w myślach, że nie wysłał jej tego głupiego liściku nad którym siedział do rana, po powrocie z Wieży Astronomicznej. Mógłby postawić ją w dość kłopotliwej sytuacji, a w takim wypadku zostało mu chyba tylko…
-Lily, przepraszam.
Mary Macdonald
Oczekujący
Mary Macdonald

Stół Gryfonów - Page 6 Empty Re: Stół Gryfonów

Czw Maj 04, 2017 11:05 am
Niezręcznie? To wielkie nieporozumienie. Czuła się zdecydowanie gorzej. Nie tylko przez uczucia wymalowane na twarzach zarówno Lily jak i Jamesa, które dla niej były może bardziej oczywiste niż dla tej dwójki rozmawiającej ze sobą. Jeżeli to w ogóle można było nazwać rozmową. Czuła się nie na miejscu także z powodu tego jak odtrąciła Lilypo śmierci Erin i wiadomości o śmierci jej ojca. Także, chociaż zawsze stanęłaby murem za rudowłosą gryfonką tak teraz wydawało jej się, że to właśnie z Potterem jedzie na jednym wózku. Niestety, nie miała dosyć śmiałości, aby odezwać się chociażby słowem. Jedyne co potrafiła zrobić w tamtym okresie to złożyć mu najszczersze wyrazy współczucia bo wbrew temu co mówili inni ona tak naprawdę wiedziała co czuł. Nie potrafiła dłużej skupić wzroku na Evans, a samo wgapianie się w Rogacza wydawało się co najmniej dziwne i niestosowne zważając na to, że nigdy raczej nie byli przyjaciółmi. Dlatego skupiła się na pustym talerzu, zasłaniając się kurtyną włosów. Uważnie analizowała wzoru na naczyniu, co jakiś czas zerkając w stronę wejścia do Wielkiej Sali.
Mówi się, że przyzwyczajenie jest drugą naturą człowieka. Skoncentrowana na kunszcie garncarskim wzdrygnęła się delikatnie, kiedy usłyszała głos Remusa Lupina, który zajął miejsce obok niej. Podniosła głowę, odgarniając włosy za ucho. Przeniosła spojrzenie ciemnych oczu na Lupina. Widząc tiarę na jego głowie zmarszczyła czoło, dopiero teraz przypominając sobie, że faktycznie miała ją nałożyć. I po raz pierwszy, dopowiedziała mając na uwadze fakt, że Remus wyjątkowo zmienił swoje miejsce przy stole. Zawsze siadał po drugiej stronie stołu. Czyżby nie tylko ona wyczuła napiętą atmosferę? Wydawało jej się, że można by ją ciąć nożem i położyć na talerzu tych, którzy niecierpliwie oczekiwali na moment, w którym jedzenie pojawi się na złotych półmiskach.
- Faktycznie, będę tęskniła za ciastem dyniowym - powiedziała z nieco rozmarzonym wyrazem twarzy. Jej mama nigdy nie należała do dobrych cukierników, a Mary odziedziczyła ten brak talentu po niej. Rozejrzała się po Wielkiej Sali. W jej ciemnych oczach malował się smutek.
- Będę za tym tęsknić, nawet za naszym ukochanym panem woźnym - odparła, zerkając na Remusa. Aż dziw, że ktoś tak spokojny jak Mary może mieć nieprzyjemne wspomnienia z tych mężczyzną. Bądźmy jednak szczerzy, sam widok jego twarzy przyprawiał o dreszcze. Chociaż była jedna sprawa, za którą z pewnością nie będzie tęsknić. Mulciber. Jeden z czołowych gnębicieli mugolaków, który za swój cel od dwóch lat wziął właśnie niepozorną, cichą i niewidzialną Mary.
- Za czym będziesz najbardziej tęsknił? - spytała. Aż dziw! Panna McDonald się najwyraźniej rozgadała. Szkoda, że na sam koniec roku.
Remus J. Lupin
Oczekujący
Remus J. Lupin

Stół Gryfonów - Page 6 Empty Re: Stół Gryfonów

Pią Maj 05, 2017 11:59 am
Starał się nie zerkać w stronę Lily i Jamesa, którzy rozmawiali, a przynajmniej tak mu się wydawało, ponieważ przy głębszych oględzinach tej dwójki spostrzegł, że z ust każdego wyrywa się zaledwie kilka słów. Większość czasu milczeli i tylko na siebie zerkali nerwowo niż prowadzili jakikolwiek dialog. Zresztą on też powinien przeprosić zarówno Rudą jak i Rogacza. Po śmierci Erin sam zamknął się w sobie, nikogo nie dopuszczał. Wolał sam dźwigać ten ból istnienia niż podzielić się z nim z kimś kto przecież równie mocno odczuwał jej utratę. Szkoda tylko, że zajęło mu to tak wiele czasu, którego teraz na pewno nie uda mu się nadrobić. Zmarli zostali pogrzebani i nie powinno się po nich wciąż rozpaczać. Oczywisty będzie ich brak, paląca tęsknotą za uśmiechem czy dotykiem, ale czasu się nie cofnie. Na zawsze pozostaną w naszych sercach i nic ich stamtąd nie wyrwie.
Uśmiechnął się nieco nerwowo kiedy Mary, do której się dość bezczelnie dosiadł podniosła na niego wzrok. Może nie powinien jej zawracać głowy, może wolała siedzieć i czekać na kolację? Sam fakt siedzenia obok kogoś powodował, że nie można siedzieć i nic nie mówić. W mniemaniu Remusa nawet byłoby to dość niegrzeczne, równie niemal z ignorancją drugiego człowieka. Poza tym nastrój jaki ich otaczał był tak napięty i gęsty, że można byłoby zawiesić na nim siekierę i spokojnie o niej zapomnieć, bo na pewno nie spadłaby na ziemię. Dlatego starał się o tym nie myśleć i skupić swoje myśli i słowa wokół innych torów, innej osoby jaką była właśnie Mary.
- Za rabarbarowym ciastem i sokiem dyniowym - dopowiedział Remus, a jego twarz rozjaśnił delikatny uśmiech, łagodząc nieco jego cienką bliznę na policzku. Nie dotarł on tylko do oczu barwy ciemnego miodu, które nadal pozostały niezwykle smutne.
- O tak, ja też, ja też - pokiwał głową na samo wspomnienie tego. Filcha na pewno będzie mu brakowało, jego furii i wszędobylskiej podejrzliwości i tego, że on jako jedyny nigdy nie wierzył w niewinność Lupina i zawsze traktował go jak główny mózg całej organizacji przestępczej tej szkoły. Po prawdzie to miał trochę racji.
- Za czym? - zastanowił się dłuższą chwilę i przygryzł lekko dolną wargę sugerującą, że się nad czymś zastanawia. - Za Irytkiem. Za lekcjami.  Za meczami quidditcha, chociaż nie gram, ale zawsze dawały przyjemną adrenalinę i rywalizację.  Za... wami wszystkimi w sumie - dodał na koniec i nieznacznie spłonął rumieńcem. Taka była prawda. Będzie mu brakowało koleżanek i kolegów, przyjaciół, wszystkiego do czego od tylu lat się przyzwyczaił. Nawet do swojej Wierzby Bijącej, bo tak ją w sumie zaczął nazywać pod koniec szóstej klasy.
Lily Evans
Oczekujący
Lily Evans

Stół Gryfonów - Page 6 Empty Re: Stół Gryfonów

Pią Maj 12, 2017 10:07 pm
Chyba każdy, kto znał Erin jakoś się obwiniał, uważał, że mógł zrobić coś więcej, porozmawiać na temat wymykania się jej po godzinie policyjnej i powrotach nad ranem. Ale kto mógł wiedzieć, choćby przypuszczać, że to tak się zakończy? Nikt. Nie potrafiła też powiedzieć by nie powinni się nadal tak przejmować, że pewnie Erin by się to nie spodobało, bo sama przecież robiła coś innego. A Mary... Godryku jak ona dawno z Mary nie rozmawiała, bo przelotne wymiany zdań ciężko nazwać prawdziwymi konwersacjami. Nie wiedziała, nawet nie podejrzała, że tyle jej współlokatorka z dormitorium przeżywa, sama bowiem skupiła się na innych rzeczach - najpierw na śmierci Potter, później na egzaminach i swoich obowiązkach. Sama Evans wiedziała, że będzie brakować jej zamku, ludzi, duchów, nawet Irytka i oczywiście tych wszystkich niesamowitych przeżyć.
Swoimi myślami czy uczuciami nie chciała się dzielić z Jamesem, nie teraz i może byłaby w stanie na niego zwracać uwagę, gdyby nie fakt, że jednak, nie miała sił by z nim dyskutować. Uczta była dla niej ważniejsza, nie chciała by ktoś, ktokolwiek zepsuł jej to ostatnie istotne wspomnienie. I wiedziała, że w tym, co krążyło jej obecnie po głowie było dużo niesprawiedliwości i egoizmu. Nie skupiała się na szczegółach, nie tak jak on, bardziej chcąc zapamiętać ten gwar, te twarze, wygląd Wielkiej Sali niż jego oceniający, przenikliwy wzrok. Skąd wiedziała, że oceniający? Po prostu. Wiedziała. Znała go przecież i na pewno patrzył, bo to łatwo było "wyczuć". Niech tylko by spróbował wyskoczyć z tym porażającym tekstem to z całą pewnością jeden z półmisków - gdy już wypełniłby się jedzeniem - wylądowałby na jego głowie. Nie byli jeszcze tak do końca dorośli, nie było co się oszukiwać. Zwłaszcza Lily gdzieś tam w środku podkreślała, że James Potter jeszcze nie dojrzał do pewnych rzeczy. Najwyraźniej i ona go oceniała, jakże typowo i pewnie prędzej połknęłaby swój język niż powiedziała to wszystko na głos. Może i była z nim szczęśliwa, ale nie było go kiedy go potrzebowała, nie pisał, nie odzywał się do niej, nie pokazywał i choć zrobiła przecież to samo to sądziła, że jemu będzie zależeć bardziej, że się zainteresuje, że ją zrozumie. Jeśli całkowicie by się rozeszli - bo w końcu nie zrobili tego oficjalnie i tak samo jak oficjalnie nie zaczęli się spotykać - to przynajmniej mogłaby sobie pogratulować, że w chwili największej słabości nie uległa mu całkowicie.
Gratulacje, Evans.
Głównie zdenerwowanie, niepewność, odrobinę nieufności i rozżalenia, które rosło gdzieś w środku. Oto ten zaklęty kwiat tam kwitł. Starała się niemniej nad sobą panować, w końcu nawet jeśli miała mu coś za złe, to nie powinna pozwolić by zdrowy rozsądek przegrał z emocjami. Przynajmniej mogła udawać, że rozmawiają spokojnie, normalnie, tak jak zawsze. Jak dorośli ludzie. A dziwił się? Doskonale wiedziała, że nie przepada za jej przyjacielem, że ta informacja, że poszła z Severusem na bal mogłaby stanowić kolejny pretekst by Gryfon był wobec niego złośliwy. Była już tym zmęczona i nie chciała by sytuacja się pogorszyła, po prostu. Nie zrobiła nic złego, bardzo chciała pójść na ten bal, a jego nic nie obchodziło! Chciała po prostu dobrze się bawić, po tym wszystkim... chciała po prostu czuć się bardziej jak dziecko niż zmęczony życiem człowiek. On też mógł pójść! Mógł pójść z kim tylko by zapragnął!
Nie zauważyła go.
- Hm... rozumiem - pokiwała krótko głową i zerknęła na Mary, która usiadła naprzeciwko niej. Odwzajemniła ten uśmiech, choć ten, który pojawił się na twarzy rudowłosej był nieco pewniejszy, starający się dodać dziewczynie otuchy. Trochę zrobiło jej się głupio, że z jej powodu, z ich powodu Mary się przestraszyła.
- Cześć - wyszeptała tylko i spojrzała na Remusa, który pojawił się chwilę później. Kąciki ust delikatnie drgnęły jakby do uśmiechu i z nim również się przywitał. Przynajmniej teraz będzie mogła patrzeć na nich, nie chciała zbytnio się odwracać jako że z tego, co wcześniej zauważyła, coraz więcej nauczycieli zbierało się przy stole nauczycielskim. Na pewno lada moment pojawi się sam dyrektor. Nie usłyszała jednak, co Lupin mówił do McDonald. Postanowiła więc im na razie nie przeszkadzać i spojrzeć w stronę wielkich drzwi, nieznacznie się wychylając.
Miał jeszcze większe szczęście, że i tego nie wypowiedział na głos. Naprawdę. Chyba już za to na późno, bo i tak ją w takiej sytuacji postawił. Przez chwilę Lily sądziła, że się przesłyszała. Co? Przepraszał? Teraz? Zmrużyła zielone oczy w kształcie migdałów i w końcu na niego zerknęła, widząc jeszcze jak dyrektor przekracza próg Wielkiej Sali.
- Przepraszasz? Za co mnie przepraszasz, Jamesie Potterze?
Wytłumacz mi, bo nie rozumiem.

Doprawdy wybrał sobie świetny moment, zwłaszcza, że chwilę później rozpoczęła się przemowa profesora Dumbledore'a. Dała mu znak by na razie milczał i odwróciła się twarzą do stołu nauczycielskiego. Zaciekawiła się tą 'podrobioną' Czarą Ognia, niezbyt ucieszyła się przy informacji, kto zdobył Puchar Quidditcha, a jeszcze bardziej spochmurniała przy Pucharze Domów, choć oczywiście klaskała z większym entuzjazmem przy wygranej Ravenclaw niż chwilę wcześniej przy wygranej Slytherinu. Kiedy tylko pojawiło się jedzenie i picie, nałożyła sobie dwa tosty i trochę smakowicie wyglądającego kurczaka w miodzie i orzechach. Do pucharu zaś nalała soku dyniowego.






Mary Macdonald
Oczekujący
Mary Macdonald

Stół Gryfonów - Page 6 Empty Re: Stół Gryfonów

Wto Maj 16, 2017 10:12 pm
Chociaż McDonald była świetnym słuchaczem, to raczej marnie szło jej zwierzanie. Śmierć ojca ciążyła jej na sercu. Bała się powrotu do domu. Nie wiedziała jak to będzie otworzyć drzwi wejściowe i nie widzieć już jego wysłużonego płaszcza, pary znoszonych butów i nie słyszeć tego przepełnionego miłością " nareszcie wróciłaś skrzacie". Zamiast jednak wyrzucić to z siebie pielęgnowała w sobie ból i stratę, łudząc się, że z czasem same zechcą odejść. I chociaż starała się uśmiechać jak zawsze to cierpiała, za każdym razem gdy wzrok innych nie mógł jej dosięgnąć wykrzywiała twarz w grymasie.
Tak jak teraz. Uśmiechnęła się delikatnie, kiedy witała się z Rogaczem i Lily. Jej usta wyginały się w uśmiech, podczas tej rozmowy z Remusem. Tylko w te ciemne oczy zdawały się być zdecydowanie bardziej smutne. Iskierka entuzjazmu, która zawsze gdzieś się tam tliła nagle zgasła. Chociaż jej tęczówki miały nadal tę samą barwę, to wydawały się znacznie ciemniejsze. Wylewało się w z nich cierpienie i ból. Aż dziwne mogło się wydawać, że w tak kruchym dziewczęciu może znaleźć się miejsce na tyle ciemności. Mary była w bardzo złym miejscu w swoim życiu, a przez to, że nie umiała się otworzyć zamknęła się w nim całkiem sama. I jej świeczka właśnie zaczynała gasnąć. Evans nie miała się czym przejmować. To nie jej wina, zresztą Mary czuła się nieswojo przez to nagłe zerwanie kontaktów z Rudą.
Zrobiła rozmarzoną minę, gdy Lupin wspomniał jedynie o rabarbarowym cieście. Na samą myśl czuła się jeszcze bardziej głodna niż była w rzeczywistości. Na samo wspomnienie wściekłej miny Flincha usta Mary zacisnęły się w cienką, prostą linię. Musiała jakoś powstrzymać się przed wybuchem niepohamowanego śmiechu. Westchnęła z sentymentem, patrząc w stronę stołu nauczycielskiego, ponieważ dyrektor właśnie wstał ze swojego miejsca. - A za tymi długimi przemowami?- zagadnęła półgębkiem, a potem już patrzyła na dyrektora. Klaskała kiedy było trzeba, nawet buczała kiedy wymieniani byli członkowie domu Salazara Slytherina. Mary ale z ciebie rebel normalnie! - Smacznego Remusie! - zwróciła się do niego z serdecznym uśmiechem, nakładając na swój talerz malutkie porcje każdego swojego dania. Co prawda na jej talerzu nie znajdowało się wcale dużo jedzenia, ale dla niej to i tak zdecydowanie za wiele.
James Potter
Oczekujący
James Potter

Stół Gryfonów - Page 6 Empty Re: Stół Gryfonów

Sro Maj 17, 2017 10:29 pm
Schował ręce do kieszeni znowu natrafiając na ten przeklęty medalik i czując, że zbyt obcesowo się jej przygląda utkwił wzrok w blacie stołu. Chyba podświadomie liczył, że to ich spotkanie potoczy się trochę inaczej. Tymczasem Evans skutecznie sprowadziła go na ziemię. Wielki James Potter znowu został odrzucony. W sumie to nie pierwszy raz przez tę oto tu osobę, ale okoliczności były zgoła inne, i tak samo jak ona, on również miał prawo być tym wszystkim zmęczony. Zdawał sobie bardzo dobrze sprawę, że zawalił, ale nie oszukujmy się, wina nie stała tylko po jego stronie, tymczasem tylko on w tej chwili próbował to jakoś naprawić.
A więc w kakofonii uczuć które targały jego wnętrznościami wydusił z siebie przeprosiny. Na te chwilę był przekonany, że Lily już na stałe wykreśliła go ze swojego życia. Miał ochotę posłać nienawistne spojrzenie w stronę Smarka, ale nie chciał by ten odpowiedział mu triumfem. Nie skończyłoby się wtedy tylko na wymianie spojrzeń.
W sumie to nie wiedział, jakiej reakcji Evans się spodziewał, czy oczekiwał. Dopiero gdy nastąpiła, zdał sobie sprawę, że z pewnością nie takiej. Czy ona była zła? Zła, za to że ją przeprosił? I naprawdę pytała się dlaczego to robił? Gdyby nie miał za co, to wszystko między nimi wcale by tak nie wyglądało.
Spojrzał na nią, bo czuł że i ona na niego patrzy.
- Lily… - lampił się tak na nią przez chwilę totalnie bezradny i gdy w końcu miał już wyrzucić to wszystko z siebie, uwolnić się od tego ciężaru, przerwał mu Dumbledore, a raczej fakt, że Lily bardziej interesowała cała uczta niż to co Potter miał do powiedzenia. Jej gest by się zamknął, był dla niego jak policzek i w sumie to miał ochotę krzyczeć i zapaść się pod ziemię jednocześnie.
Oparł czoło na dłoni i zamknął oczy słuchając słowotoku dyrektora. Jedna informacja gorsza od drugiej, a kiepskie, wyreżyserowane poczucie humoru Dumbledore’a tylko jeszcze bardziej świerzbiło Jamesa. Jedyne czym się zainteresował była podrobiona Czara Ognia. W innych okolicznościach podszedłby do niej jako pierwszy, tego dnia jednak miał sporo przesłanek by jednak tego nie robić.
Gdy przemówienie w końcu się skończyło, a na stole pojawiło się jedzenie, Potter wyprostował się nabierając powietrza. Zerknął na Lily, nie wiedział czy miał kontynuować, czy w sumie miała to gdzieś, więc czekał na znak od niej. Ta jednak natychmiast zabrała się za nakładanie jedzenia, więc James niewiele myśląc, również tak uczynił. Tak naprawdę nie miał wcale apetytu i zrobił to jedynie by się czymś zając i najlepiej to zatkać usta nim znowu chlapnie coś czego nie powinien. Nałożył sobie więc to co pojawiło się bezpośrednio przed nim. Dopiero gdy łycha brei pojawiła się już na jego talerzu zdał sobie sprawę, że był to gotowany ryż z jabłkami i cynamonem którego nienawidził. Wsadził więc w niego widelec i zostawił tak na sztorc stojącego w tym kleju, stwierdzając, że i tak tego nie przełknie. Swój wzrok skierował w stronę podrobionej Czary Ognia i po chwili namysłu, po prostu wstał i poszedł.
- Idę – rzucił tylko jakby to kogoś w ogóle interesowało.
Chyba spodziewał się, że chociaż Czara Ognia jakoś go podbuduje, da mu jakieś spektakularne zadanie, czy… Sam w sumie nie wiedział co. Tymczasem… Och, serio? Zwinął karteczkę i rozejrzał się po sali. Już miał nawet dać sobie spokój z tym cholernym zadaniem, jednak wcale nie uśmiechał mu się powrót do stołu. Rozmowę z duchem potraktował jako mniejsze zło, więc podjął wyzwanie. No dobra… Wielka Sala trochę go ograniczała. Nie kręciło się tu zbyt wiele duchów, właściwie… Prócz rezydentów domów nie widział żadnego innego. Mógłby spróbować coś wyciągnąć od Prawie Bezgłowego Nicka, ale to była taka papuga, że do tej pory wyśpiewał chyba wszystkie ciekawostki na swój temat. Ciekawym wyzwaniem wydawała mu się Szara Dama. Zawsze trzymała się gdzieś na uboczu i w sumie to że pojawiła się na uczcie było już wielkim świętem, więc kto miały mieć więcej tajemnic niż taki dzik jak ona? Przypomniał sobie jak w czwartej klasie podpuścili Petera by sprawdził jaki ma kolor bielizny. Oczywiście skończyło się na tym, że straszyła go później przez tydzień, a kolor jej majtek do tej pory był owiany tajemnicą, ale co James miał do stracenia? Najwyżej nie wykona zadania, ważne że nie będzie musiał wracać do stołu.
Ruszył więc w stronę wyjścia z Wielkiej Sali koło którego kręciła się Szara Dama i nawet nie odwracając się w stronę Lily, czy Remusa, minął ‘swoje’ miejsce przy stole i zatrzymał się dopiero przy mglistej postaci Heleny. Odchrząknął cicho próbując zwrócić na siebie jej uwagę.
- Mogę zająć chwilę? – zaczął – Kończę dziś szkołę i nie darowałbym sobie gdybym nie zamienił z panną kilku słów… - włączył bajer i czekał na reakcję.
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Stół Gryfonów - Page 6 Empty Re: Stół Gryfonów

Pią Maj 19, 2017 1:09 pm
Szara Dama rzadko pokazywała się w swojej pełnej postaci, zazwyczaj korzystając z niewidzialności, by uniknąć niechcianych rozmów. Dzisiaj jednak był jeden z tych wyjątkowych dni, kiedy wspierała Ravenclaw swoją obecnością, swą radość z powodu zwycięstwa domu swojej matki pokazując poprzez nikły, ledwo zauważalny uśmiech.  Kiedy oficjalnie rozpoczęła się uczta, przystanęła przy wyjściu z Wielkiej Sali, rozglądając się i obserwując jak jedzą żywi. Tęskniła za tym. Zastanawiała się, czy w tym roku też powinna sama spróbować coś 'zjeść'. Usłyszała chrząknięcie blisko siebie i spojrzała w tamtą stronę, poprawiając swoją suknię, która i tak była ledwo widoczna, tak jak przecież cała ona. Po tej wypowiedzi Jamesa Pottera, kiwnęła krótko głową. Najwyraźniej była dziś w lepszym humorze niż zazwyczaj. Zanim jednak się odezwała, rozważała wszystkie za i przeciw, ale w końcu ciekawość, którą Helena odziedziczyła po swojej matce zwyciężyła.
- O co chcesz mnie spytać?
Sponsored content

Stół Gryfonów - Page 6 Empty Re: Stół Gryfonów

Powrót do góry
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach